Jakub IV Uchański herbu Radwan (urodzony w Uchaniu 1502 roku, zmarł w Łowiczu 5 kwietnia 1581 roku)

Syn Pawła Uchańskiego herbu Radwan i Weroniki herbu Jastrzębiec.

Z Bożej łaski i Stolicy Apostolskiej Arcybiskup Gnieźnieński, Legat Urodzony, Prymas i pierwszy Książę Korony Polskiej.

Od dziecka stykał się z kulturą Rusi. Służba domowa u rodziców Jakuba - rekrutowała się z okolicznych wiosek zamieszkanych przez Rusinów. W Uchaniu znajdował się katolicki kościół parafialny, cerkiew i synagoga. Atmosfera rodzinnego domu i miasteczka zamieszkanego przez wielo wyznaniową ludność kształtowała umysłowość przyszłego hierarchy. Posiadłszy elementarne wykształcenie, kontynuował naukę w szkole kolegiackiej w Krasnymstawie. Następnie znalazł zatrudnienie na dworze wojewody lubelskiego i starosty krasnystawskiego Andrzeja Tęczyńskiego. Został jednym z zarządców rozległych dóbr wojewody. Tęczyński zorientował się w zdolnościach młodego szlachcica i pragnąc, aby ów poznał prawo i praktyczne zasady jego stosowania, umieścił Jakuba przy boku referendarza koronnego i przyszłego biskupa poznańskiego Sebastiana Branickiego. Na początku XVI w. referendarze zajmowali się jedynie referowaniem i spisywaniem skarg chłopów z dóbr królewskich. Z czasem referendaria przekształciła się w sąd dominalny króla rozpatrujący skargi chłopów na starostów i zarządców królewszczyzn. Pracując pod okiem referendarza, Jakub nie tylko praktycznie poznawał prawo i zasady królewszczyzn, ale równocześnie poznawał osoby z najbliższego otoczenia króla i miał bezpośrednio możliwość zwrócenia na siebie uwagi monarchy.

W 1534 roku Jakub Uchański przyjął święcenia kapłańskie i otrzymał od Tęczyńskiego plebanię w Grabowcu - starym miasteczku położonym w powiecie hrubieszowskim przy trakcie wiodącym z Zamościa do Włodzimierza Wołyńskiego. rządcę pracującego w referendarii koronnej zwróciła uwagę królowa Bona i powierzyła mu prowadzenie procesów o granice i należności z dzierżaw rozbudowywanej domeny królewskiej. Na tym stanowisku lojalnie bronił interesów królowej, często narażając się zamieszkałej po sąsiedzku szlachcie. Przypominano-mu to po latach, wytykając jednakże nie uchybianie sprawiedliwości, a jedynie sprawne i gorliwe działanie. Prawnikiem rzeczywiście był dobrym, co przyznawała nawet niechętna mu kapituła gnieźnieńska, kiedy został już arcybiskupem. Osobiście pisał memoriały i układał wywody prawne wsparte rzeczową argumentacją. Nit więc dziwnego, że wdzięczna królowa wynagradzała zdolnego pracownika. W 1538 roku, będąc już kanonikiem chełmskim, Otrzymał kanonię krakowską, w 1540 roku plebanię w Wielkim Lesie w diecezji płockiej, w 1547 roku został archidiakonem warszawskim, a w roku następnym plebanem w Proszowicach koło Miechowa. Przesuwał się również po szczeblach drabina urzedniczej. W 1538 roku został referendarzem koronnym, a następnie prawdopodobnie podkanclerzy Piotr Tomicki wyrobił mu stąnowisko sekretarza w królewskiej kancelarii.

Ksiądz Uchański jako referendarz i sekretarz przebywał na królewskim dworze. W Krakowie byt stałym bywalcem w domu jednego z popularniejszych małopolskich reformatorów, Andrzeja Trzycieskiego. Spotykała się tu elita umysłowa stolicy z wyjątkiem jednak przedstawicieli ortodoksyjnych środowisk katolickich. Bywali drukarz krakowski Bernard Wojewódka, prawnik Jakub Przyłuski, popularny ksiądz Stanisław Orzechowski, spowiednik królowej Bony, Franciszek Lis-manino, Adam Drzewiecki, przyszły biskup Andrzej Zebrzydowski, Andrzej Frycz Modrzewski i inni. Zadzierzgnięta wówczas przyjaźń pomiędzy Uchańskim i Modrzewskim przetrwała do końca życia reformatora.

Po śmierci Zygmunta Starego w 1548 roku Jakub Uchański należał do grona zwolenników młodego króla nie występujących z krytyką jego małżeństwa. W tym samym 1548 roku został sekretarzem wielkim w kancelarii koronnej, obejmując urząd po mianowanym biskupem chełmińskim, Stanisławie Hozjuszu.

Zygmunt August cenił sobie współpracę z Uchańskim. W październiku 1549 roku potwierdził rodzinie Uchańskich dotychczasowe nadania, Jakubowi podarował wieś Roztokę z jeziorem Niecierz i przyległościami, które wcześniej dzierżawił jako dożywocie, oraz odstąpił mu prawo jednorazowej prezenty kilku prałatów, kanoników i innych beneficjatów w diecezji chełmskiej wraz z prawem prezenty plebana w Grabowcu - pierwszej prebendy Jakuba.

W 1550 roku król wyznaczył Uchańskiego na biskupstwo chełmskie. Równocześnie z królewśką prośbą o prekonizację, papież Juliusz III otrzymał protest kapituły krakowskiej przeciwko obdarzeniu sakrą biskupa nominata. Członkowie kapituła na czele z Marcinem Kromerem poinformowali papieża, że Uchański utrzymuje bliskie stosunki z heretykami, czyta zakazane przez Kościół książki i wraz z różnowiercami planuje przeprowadzić reformę Kościoła. Juliusz III zamiast bulli prekonizacyjnej przestał pismo zawierające zarzuty przeciwko nominatowi, z których ów miał się oczyścić podczas śledztwa kanonicznego. W wyniku oskarżeń kapituły krakowskiej synod prowincjonalny z 1551 roku wykluczył Uchańskiego z udziału w obradach. Biskup nominat chełmski przekonywał króla, że sprzeciw papieski uwłacza majestatowi i Zygmunt, idąc za radą Tarnowskiego, wystał do Rzymu kolejnego posła, poręczając prawowierność Jakuba. 18 listopada 1551 roku Uchański został prekonizowany przez papieża biskupem chełmskim.

Będąc biskupem chełmskim, Uchański nadal sympatyzował z ruchem reformacyjnym. Na synodzie prowincjonalnym w 1556 roku podpisał wraz z innymi buskupami "Wyznanie wiary" Hozjusza, ale z zastrzeżeniem. Hozjusz nie bez przyczyny byt przekonany, że Drohojowski i Uchański wsparli atak Frycza na jego "Wyznanie...". Cieszył się, że nie pożyczył Jakubowi drugiej części przygotowywanej pracy, o co ów prosił, gdyż nim by zdążył ją wydać, już Frycz by się z nią rozprawił. Podczas obrad sejmu w tym samym 1556 roku król wyznaczył poselstwo na Sobór Trydencki, w skład którego weszli biskupi: kujawski Drohojowski i chełmski Uchański, wojewoda krakowski Tęczyński oraz Frycz Modrzewski w charakterze sekretarza. Skład osobowy poselstwa byt oceniany jako sukces zwolenników reformy.

Uchański wciąż żywo interesował się teologią. Podczas zasiadania na sąsiadującej z Rusią katedrze chełmskiej kontynuował zainteresowanie Kościołem wschodnim. Zapoznawał się z życiem wschodniego duchowieństwa. Obok prac protestantów Stankara i Ochina poznał prace Ojców Kościoła św. św. Augustyna, Bazylego, Atanazego, Ireneusza, Teodoreta, Hilarego i Cyryla. Kilkakrotnie przeczytał Klemensa Aleksandryjskiego i zamierzał wydać go w kraju w greckim oryginale. Zachwycał się duchem mato znanych "Komentarzy do Psalmów Dawida" Teodoreta Cyrenajskiego. Z Bułgarii i Macedonii sprowadził "Catecheses" i "Iluminatorum" patriarchy jerozolimskiego Cyryla w przekładzie starosłowiańskim, przetłumaczył na język polski i kazał ogłosić drukiem. Długo jeszcze Hozjusz sarkastycznie pisał doń, że katechizmu należy uczyć się od facinników, a nie duchownych wschodnich. Przemyślenia tego okresu, przyjaźń z Fryczem Modrzewskim, dyskusje w kółku reformatorów małopolskich i wreszcie obawy o los kraju, poparte przykładami europejskich wojen religijnych, zaowocują swoistą koncepcją Kościoła narodowego.

Po śmierci biskupa kujawskiego Jana Drohojowskiego Zygmunt August wyznaczył Jakuba Uchańskiego jego następcą. Jednakże nowy papież Paweł IV zdecydowanie odmówił zatwierdzenia królewskiego nominata. W liście z 17 grudnia 1557 roku papież uzasadniając swa odmowę, napisał, że już przy mianowaniu Jakuba biskupem chełmskim Stolica Apostolska zgłaszała zastrzeżenia do jego religijności i tylko na wyraźny apel króla Juliusz III zgodził się go prekonizować. Ponieważ od tej pory Uchański nie tylko nie oczyścił się ze stawianych wówczas zarzutów, ale jeszcze utwierdził papieża w podejrzeniach, przeto nie może zostać zatwierdzony.

Jakub Uchański cieszył się dużą popularnością w kraju. Chętnie byt widziany przez postów i wpływowych senatorów. W kotach kościelnych uważano go za zwolennika reformacji jeszcze w latach czterdziestych. Jego nominacja - najpierw na katedrę chełmską, a następnie włocławska -król pragnął wzmocnić w tonie episkopatu ten kierunek, który skłaniał się do ustępstw wobec rozmaitego autoramentu reformatorów. Zygmunt, pamiętając burzliwą atmosferę sejmów z lat 1552 i 1555, podczas których większość senatorów i postów, ulegając modzie antykościelnych wystąpień, poszukiwała nowych formuł religijności, postanowił obstawać przy nominacji Uchańskiego. 11 maja 1558 roku zwrócił się z pytaniem do posłów i senatorów, w jakiej formie ma poprzeć biskupa nominata. Głosy senatorów byty podzielone. Biskup przemyski Jan Dziaduski radził zaakceptować stanowisko papieża. Prymas Dzierzgowski i podkanclerzy Przerembski doradzali królowi umiar, gdyż obawiali się ewentualnych nieodwracalnych konsekwencji zbyt energicznych kroków. Natomiast posłowie i senatorowie świeccy zachęcali do przyjęcia ostrego kursu. Tarnowski przywoływał odległy w czasie przykład sporu Kazimierza Jagiellończyka z Mikołajem V o obsadę biskupstwa krakowskiego w 1460 roku i zachęcał do postępowania śladem dziada.

W październiku 1558 r. powstał traktat kościelno-polityczny "O prymacie, papieskim", którego autorstwo przypisywano Fryczowi Modrzewskiemu. Autor uznawał potrzebę prymatu papieskiego wyłącznie jako instancji apelacyjnej w sporach między biskupami. Odmawiał natomiast papieżowi prawa do narzucania swojej woli biskupom oraz mieszania się do spraw świeckich i politycznych. Autor z naciskiem, podkreślał, że zerwanie z Rzymem nie koliduje z Pismem Św., zaś zawisłość episkopatów od papieża przynosi szkody Kościołowi. Równocześnie pojawił się obelżywy traktat skłóconego jeszcze z Kościołem Orzechowskiego, zarzucający wręcz biskupom zdradę, kłócą popełniają, składając przysięgę obcemu suwerenowi. Oba traktaty stanowiły podstawę wystąpień Jarosza Ossolińskiego, Stanisława Stadnickiego i Mikołaja Siennickiego podczas obrad sejmu piotrowskiego na przełomie 1558-59 roku. Biskupi złożyli królowi przysięgę senatorską, jaką dotychczas składali jedynie senatorowie świeccy. Sprawa Uchańskiego na szerszym tle zależności Kościoła w Polsce od Rzymu stanowiła przedmiot najefektywniejszych wystąpień poselskich, izba potraktowała precedens biskupa nominata kujawskiego jako element uniezależnienia Kościoła polskiego od Stolicy Apostolskiej w ogóle. W takiej sytuacji król zezwolił Uchańskiemu na objęcie diecezji, a kapitule nakazał wydać dobra biskupie. 19 marca 1559 roku Uchański, cieszący się poparciem wpływowych czynników w kraju, dokonał samowolnego ingresu do katedry włocławskiej. W Wielki Czwartek odprawił nabożeństwo wraz ze wszystkimi przepisanymi ceremoniałami liturgicznymi, a w pierwszy dzień świąt wielkanocnych rezurekcję. Papież wezwał króla, aby potraktował Uchańskiego jak heretyka i schizmatyka, a kapitułę włocławską pochwalił za to, że jej członkowie nie wzięli udziału w nabożeństwie, które uzurpator za podszeptem diabelskim odprawił i wezwał ją do wytrwania w oporze. Pozew inkwizycji rzymskiej z 9 maja wzywał Uchańskiego pod karą klątwy do stawienia się w przeciągu 90 dni w Rzymie i usprawiedliwienia się z zarzutów obwiniających go o to, że „od wiecznej wiary i drogi odstąpił... a kacerską złością zarażony bardzo szaleje". 17 maja Kuria wystosowała do Zygmunta Augusta niezwykle ostry monit, jakiego nie otrzymał przed nim ani po nim żaden władca Polski.

Postępek Uchańskiego zelektryzował opinię publiczną w kraju, ale wywołał raczej zaciekawienie finałem aniżeli potępienie. Biskupi polscy nie potępiali generalnie Uchańskiego. Arcybiskup Przerembski, rozumiejąc racje króla, opływał tonujące na obie strony. Różnowiercy zaś liczyli, że ta właśnie sprawa dostarcza oczekiwanego pretekstu do zerwania z Rzymem.

Sam zainteresowany poczuł się dotknięty jako kapłan i jako Polak pozwem "jakichś tam inkwizytorów rzymskich". Według literackiego portretu pióra L. Kubali Uchański był..., szorstki jak wicher grudniowy, śmiały, bezczelny jak drzewo odarte, grubiański w obcowaniu, do pierwszych dygnitarzy państwa mówił przez "ty". Szorstki zatem jak wicher grudniowy Uchańskj odpowiedział papieżowi dalekim od pokornego poddania się listem oraz napisał obszerny komentarz do pozwu inkwizycji zatytułowany "Jedyna obrona, prawda Boża, księdza Jakuba Uchańskiego, Łaską Boża Biskupa kujawskiego, przeciw pozwowi księży zawieśników rzymskich badaczów". "Obronę..." napisał, przytaczając kolejne fragmenty pozwu i poniżej zamieszczając swój komentarz. Ten elaborat nie tyle miał go usprawiedliwić w oczach Stolicy Apostolskiej, co przede wszystkim spopularyzować osobę autora w oczach społeczeństwa i przygotować umysły pod planowaną reformę.

Uchański już od pewnego czasu rozważał możliwość zerwania z Rzymem. Oczywiście dla biskupa katolickiego podjęcie takiej decyzji było niezwykle trudne. Na samowolny ingres do Włocławka zdecydował się pod wpływem zachęty króla i milczącej aprobaty, a przynajmniej braku wyraźnego sprzeciwu biskupów. W memoriale napisanym do Pawła IV zastanawiał się jedynie nad autentycznością zwierzchnich praw papieża domagającego się posłuszeństwa od biskupów. Byt to zresztą temat aktualna zarówno w obozie protestanckim, jak i katolickim.

Próba zrozumienia poglądów Uchańskiego staje się łatwiejsza, kiedy uświadomimy sobie wpływ, jaki wywierał na niego Frycz Modrzewski. Przyjaźnili się z sobą od potowy lat trzydziestych XVI stulecia. Modrzewski, pozbawiony plebani w Brzezinach, zamieszkał z czasem w biskupim Wolborzu. Frycz , uchodził za dysydenta w obozie reformatorów, a Uchański w obozie katolików. Frycz, bliski Erazmowi z Rotterdamu poprzez akcentowanie raczej wartości moralnych niż dogmatów, zachował niezależność wobec, wszystkich protestanckich doktryn i powstających nowych organizacji kościelnych. Poglądy Uchańskiego odbiegały od rzymskiej ortodoksji. Stanisław Kot, biograf Modrzewskiego, słusznie zauważył, że obaj doskonale się uzupełniali: "Uchański, wysoki dostojnik, wpływowy polityk, obrotny prawnik, skrzętny administrator i w każdym calu praktyk, oraz Frycz, skromna osobistość, ubogi wójt, niepraktyczny gospodarz, głęboki filozof, teoretyk przede wszystkim. Charaktery obydwóch nacechowane są rysem -głębokiej powagi, objawiającej się tak w życiu jak w myśleniu. Obaj zajmowali się zagadnieniami religijno-kościelnymi, obaj dostrzegali konieczność reform, usunięcia nadużyć w Kościele i wycofania wszystkiego, co nie znajduje bezpośredniego .potwierdzenia w Piśmie Świętym i najstarszej tradycji. Dopuszczali możliwość występowania błędów w nauce Kościoła i krytykowali przyjęty przez Kościół katolicki walor powszechności, ograniczony do jednego tylko z pierwszych patriarchatów i odpychający Kościół wschodni, bardziej, ich zdaniem, zasługujący na miano powszechnego. Ubolewając nad rozdarciem religijnym swojego wieku, pragnęli zjednoczyć protestantów i prawosławnych w Kościele, powstałym po usunięciu zjawisk najbardziej drażniących odłączonych braci. Drogę do jedności, karności i porządku dostrzegali w soborze powszechnym z udziałem protestantów i przyznaniem prawa głosu delegatom świeckim na równi z duchownymi. Ponieważ podobne poglądy wyznawała znaczna część społeczeństwa (wprawdzie tylko 20 procent szlachty w ogóle porzuciło religię katolicką, ale w tym potowa małopolskiej, 65 procent postów i 45 procent senatorów) i sporo katolików, przeto Sobór Trydecki w kształcie, jaki ostatecznie przybrał, nie spotkał się z żywszym zainteresowaniem w kraju. "Frycz utwierdził Uchańskiego w niechęci do ortodoksyjnej hierarchii, w dążności do reform i ustępstw w duchu łagodnego protestantyzmu oraz w poczuciu tolerancyjności wobec ruchów nowowierczych - Uchański hamował Frycza od zbyt ostrych na zewnątrz wystąpień, które by go radykalnie musiały odciąć od Kościoła, wstrzymywał go od zasklepienia się w ciasnych organizacjach ówczesnych zborów reformistycznych. Przyjaźni z Fryczem Uchański nie zerwie ani pod naciskiem Rzymu, ani kapituły, ani katolickich gorliwców. Przyjaźń z Fryczem zjednywała mu popularność i powagę w kręgach reformacyjnych w kraju i za granicą. Frycz z kolei poświęcał wpływy, jakimi mógłby dysponować, gdyby zdecydował się oficjalnie przystać do reformacji, a będąc skromnym i niezależnym, nie poszukiwał u hierarchy korzyści majątkowych.

Jednakże Uchański nie posuwał się w swych koncepcjach tak daleko jak Frycz. Myślało kościele narodowym, ale z Rzymem wolał nie zrywać. Można powiedzieć, że jego program stanowił minimalny program Frycza. W sprawach dogmatycznych dopuszczał jedynie wsparcie się na uchwałach pierwszych 7 soborów powszechnych starożytności. Domagał się ograniczenia przypadków apelacji do Rzymu, wprowadzenia liturgii w języku narodowym (Hozjusz wielokrotnie wyrzucał mu, że nawet w korespondencji z kapłanami dotyczącej spraw religijnych posługiwał się językiem polskim) ewentualnie na wzór słowiańskiej, zniesienia celibatu księży i dopuszczenia dla świeckich komunii pod obiema postaciami. Był to minimalny program Modrzewskigo. Uchański godził się nań nawet za cenę ściślejszego, co rozumie się samo przez się, podporządkowania autonomicznego wobec Rzymu Kościoła władzy państwowej. Taki Kościół narodowy, który można by ustanowić na soborze narodowym, wcale nie musiał zrywać z Rzymem. Wręcz przeciwnie. Dla króla na przykład pożądana byłaby papieska akceptacja proponowanych zmian. Za cenę takich ustępstw Uchański spodziewał się zachować dotychczasowe przywileje Kościoła, czyli, przede wszystkim starościńską egzekucję wyroków sądów kościelnych i kwestionowane dziesięciny. kościół narodowy zjednoczyłby katolików, prawosławnych i protestantów, a Uchański mógłby ewentualnie zostać jego patriarchą. Głową Kościoła narodowego mógłby zostać również król. Ta kwestia nie była najważniejsza. Program ten wielu osobom wydawał się atrakcyjny, a jego twórcy realny. Innowiercy wiązali z Uchańskim duże nadzieje. Jan Kalwin i Henryk Bullinger zachęcali go, by zerwał z „rozmiłowanym w zbytku, pysze, okrucieństwie i świętokradztwie, splamionym morderstwami i niewinnych, "Babilonem" i przystał do prawdziwej wiary. Uchylanie się Pawła IV od kontynuowania Soboru Trydenckiego podnosiło atrakcyjność planów Kościoła narodowego. Początkowo nie przeszkodziło im nawet wznowienie obrad Soboru w kształcie nie akceptowanym przez obóz reformacyjny.

Tak mniej więcej przedstawiał się stan umysłu biskupa nominata Jakuba, gdy 8 lipca 1559 roku wysłał do Rzymu odpowiedź na pozew inkwizycji. W następnym miesiącu zmarł papież Paweł IV, a jego następca zainaugurował-pontyfikat otworzeniem bram więzień inkwizycji. Prymas Jan Przerembski i król Zygmunt August doradzali Uchańskiemu ponowienie starań o uregulowanie swej kłopotliwej sytuacji w Rzymie. Sprawę biskupa nominata kujawskiego rozstrzygnąć miała misja nuncjusza Bernarda Bongiovanni, który w 1560 roku przybył do Polski.

W Rzymie kardynał wiceprotektor Polski doradzał nuncjuszowi wszcząć proces inkwizycyjny przeciwko kujawskiemu uzurpatorowi. Bongiovanni zdawał sobie sprawę że nie podniosłoby to uroku Rzymu w oczach Polaków, więc postanowił stosować odmienna taktykę. Zapoznał się z pozytywną opinią arcybiskupa Przerembskiego o nominacje, a ponadto na miejscu przekonał się. że Uchański codziennie odprawia Mszę św., często osobiście głosi Słowo Boże i znany jest z miłosiernych uczynków. Pisał do Rzymu, że. chociaż kardynałowie Farnese i Puteo są odmiennego zdania, to jednak gdyby byli na miejscu „przekonaliby się, jak trzeba ujmować katolików, łagodnie postępować z chwiejącymi się w wierze, podać dłoń braterską powracającym na tono Kościoła, unikać środków surowych jątrzących".

Nuncjusz umożliwił pojednanie z Kościołem Orzechowskiemu i Uchańskiemu. Orzechowski będzie odtąd z zapałem neofity w ognistych diatrybach gromił pozostających poza ortodoksją katolicką. Wydaje się, że ich ognistość można by zrozumieć, gdyby uwierzyć relacji sekretarza nuncjusza Cornmendone, Grazianiego. Otóż ksiądz Stanisław miał mu powiedzieć, że "nigdy nie zwykł zasiadać do pisania inaczej jak tylko mocno podpity, wtedy dopiero, gdy go wino na wskroś rozpali, styl jego staje się wymownym, wtedy płynie mu treść i słowa do treści stosowne". O ile jednak umożliwienie powrotu Orzechowskiemu zakończyło jedynie trudną sytuację osobistą czupurnego kapłana i przysporzyło sympatyków nuncjuszowi, o tyle załatwienie sprawy Uchanskiego przybliżyło w jakimś sensie moment ostatecznego zwycięstwa katolicyzmu w kraju.Zręczny i mądry Bongiovanni nawiązał kontakty z innowiercami oraz zaprzyjaźnił się z przyjaciółmi Uchanskiego, którzy popierali jego koncepcje i wstawiali się za biskupem. Uchański ze swej strony dokładał starań, aby w oczach nuncjusza prezentować się jako prawowierny katolik. Nie chciał znaleźć się poza Kościołem hierarchicznym. Wyraził chęć pojednania z Rzymem, o ile zostanie potwierdzony na biskupstwie kujawskim i nie będzie zmuszony do odwoływania herezji, do której się nie poczuwał. Kardynał Boromeusz postawił listownie warunek, aby trzej spośród przyjaciół Jakuba potwierdzili przysięga jego prawowierność, a on sam do czasu zatwierdzenia przez papieża aby pozostawił administrację diecezji w rękach wikariusza kapitulnego. Uchański przystał na te warunki, a ze swej strony poprosił nuncjusza .o przeprowadzenie formalnego śledztwa kanonicznego w celu definitywnego oczyszczenia go z podejrzeń. Przesłuchiwane przez Bongiovanniego osoby potwierdziły prawowierność biskupa. Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej uwolnił Jakuba od cenzur kościelnych, czym zyskał dozgonną wdzięczność niespokojnego hierarchy, uznanie w kręgach katolickich i sympatię dla Stolicy Apostolskiej. Oczywiście nie wszystkim katolikom w kraju i w Rzymie spodobało się takie rozwiązanie. Zaakceptował je jednak Karol Boromeusz i trafnie zauważył, że "polityczne i sprawiedliwe wyjście Bongiovanniego z całej tej awantury znowu wzmocniło w Polsce wpływ wioski i było silnym ciosem dla reformacyjnego stronnictwa, które na niezgodzie z Rzymem wielkie budowało nadzieje (...)

Pojednanie Uchańskiego z Kościołem nastąpiło tuż przed obradami synodu prowincjonalnego arcybiskupa Przerembskiego w 1561 roku. Bezpośrednio po obradach biskup kujawski wyjechał do Wolborza, zabierając ze sobą Frycza i 0rzechowskiego. Postanowił urządzić dysputę obu mężów ze swoim neutralnym udziałem. W Wolborzu zamknął się z poszukującym wciąż Fryczem i świeżo pojednanym z Kościołem Orzechowskim na 4-dniową dyskusję. Frycz zdecydowanie przesyłał się na stronę reformacji, Orżechowski ostro występował w obronie ortodoksyjnego Kościoła, zaś biskup pozostawał neutralny. Po 5-dniowej dyskusji Orzechowski publicznie zaatakował Frycza. Niesmaczne zacofanie księdza Stanisława położyło kres przyjaźni z biskupem. Odtąd będzie podstępnie dyskredytował Uchańskiego w oczach protestantów i w niewybredny sposób atakował Frycza, nie zaniedbując po temu żadnej okazji.

Dnia 14 stycznia 1562 roku zmarł arcybiskup Jan Przerębski. Zygmunt August, trzymający się konsekwentnie linii swej polityki wyznaniowej, polegającej na akceptacji ustępstw w celu uniknięcia zasadniczych zmian, wyznaczył na stolicę gnieźnieńską Jakuba Uchańskiego. Nuncjusz Bongiovanni uznał również tę kandydaturę za najodpowiedniejszą. Nowy arcybiskup został zatwierdzony przez papieża Piusa IV bullą z 31 sierpnia. 20 października odbyt uroczysty ingres do katedry, a następnie - podczas wspólnej z kapitułą narady - zastanawiał się nad stanem i potrzebami metropolii. Po naradzie udał się do Łowicza, a jesienią na sejm do Piotrkowa nazwany później egzekucyjnym.

Zygmunt August znajdował się w niezwykle delikatnej sytuacji. Wzburzona szlachta domagała się przeprowadzenia odkładanej egzekucji dóbr, definitywnego zniesienia egzekucji starościńskiej dla wyroków sądów kościelnych i opodatkowania duchowieństwa na wojnę moskiewską. Nuncjusz Bongiovanni domagał się przywrócenia zawieszonej w 1552 roku egzekucji starościńskiej i ewentualnie banicji przywódców reformacji oraz zwrotu kościołów i dóbr zagarniętych przez innowierców. Nuncjusza popierał arcybiskup Uchański. Król w związku z toczącą się wojną Litwy z Moskwą potrzebował poparcia szlachty. Po cichu obiecał prymasowi, że przywróci jurysdykcję i zabrane dobra Kościołowi, jeśli biskupi poprą przeciwko senatorom świeckim szlachecki program rewindykacji królewszczyzn. Na obrady sejmu król Zygmunt przyszedł w polskim stroju demonstrując, że jest królem szlacheckim, nie senatorskim. 15 stycznia 1563 roku Iwan IV zdobył Połock. Król, nie namyślając się dłużej, zatwierdził ostatecznie pozbawienie jurysdykcji biskupów ramienia świeckiego. Ostrych protestów arcybiskupa nie chciał słuchać ani Zygmunt, ani Izba. Sejm uchwalił rewindykację królewszczyzn, podatki oraz powołał skarb rawski, zwany tak od miejsca przechowywania w Rawie Mazowieckiej. Czwarta część dochodów królewskich została tym samym przeznaczona na potrzeby obrony potocznej kresów wschodnich. W rzeczywistości kilkutysieczne wojsko, zwane stąd kwarcianym, opłacane było 1/5 częścią dochodów. 1/5 otrzymywał dzierżawca dóbr, a 3/5 król. Praktyczne zniesienie jurysdykcji biskupiej w sprawach o herezję i dziesięciny osłabiło impet reformacji ale stanowiło zaskoczenie dla przebywającego z dala od króla nuncjusza. Dlatego zapewne po ukończeniu misji w Polsce nie otrzymał kapelusza kardynalskiego i do końca życia pozostał biskupem niewielkiego Carńerino.

26 stycznia 1564 roku papież Pius IV bullą Benedictus - Deus zatwierdził postanowienia Soboru Trydenckiego i rozesłał władcom i episkopatom krajowym. Na sejmie w Parczewie w 1564 roku nuncjusz Commendone wręczył księgę dekretów soborowych królowi wraz z przemówieniem o potrzebie autorytetu w Kościele. Król bez zwłoki przyjął uchwały trydenckie, przez co stały się częścią prawa powszechnego. Inne państwa europejskie przyjęły dekrety soborowe w późniejszym czasie i z zastrzeżeniami.

Zygmunt August, przebywając na Litwie jeszcze za życia ojca, słuchał chętnie nowinek religijnych z ust nadwornych kaznodziejów Jana z Kożmina i Wawrzyńca Niezgody z Przasnysza. Korespondował z Janem Kalwinem, który zadedykował mu swój „Komentarz do Listu do Hebrajczyków oraz Filipem Melanchtonem. To jednakże należało do dobrego tonu w sferach renesansowej elity intelektualnej czy, ogólnie, kulturalnej. Niemniej zarówno obóz katolicki, jak i protestancki liczyły na pozyskanie monarchy. Od schyłku lat 50 nadzieje innowierców podtrzymywało trzecie nieudane małżeństwo króla z arcyksiężniczką narzucanie protestantyzmu chłopom zamieszkującym ich dobra i nie przeszkadzał Hozjuszowi w dziele rekatolizacji Warmii. Protestanci spokojnie odbywali swoje synody, ale dzięki inicjatywie króla Polska wystała delegację na sobór powszechny. Mianował prymasem uważanego za zwolennika Kościoła narodowego Uchańskiego, ale nie zezwolił na zwołanie soboru narodowego, o czym za chwilę. Żaden europejski władca nie prowadził takiej polityki tolerancyjnej. Zdumiony Commendone pisał: „Nie masz kraju, gdzie by równie każdy wolniej wierzył i nie wierzył w co chce i nie chce".

Po przyjęciu dekretów Tridentium przez państwo powinny zostać teraz przyjęte przez Kościół polski na synodzie prowincjonalnym:

Arcybiskup Uchański zwołał synod na 17 grudnia 1564 roku do Piotrkowa, zapraszając nań Hozjusza. Ten w liście z 21 października skrytykował miejsce i termin obrad, gdyż w tym samym miejscu i czasie miały się rozpocząć obrady sejmu. Synod prowincjonalny łatwo mógł więc przekształcić się w sobór narodowy, gdyby do obrad włączyli się innowierczy posłowie. Inni biskupi wyrazili podobne obawy, a ponieważ mieli za sobą zdecydowane poparcie nuncjusza, więc pomysł upadł. Na stawiane mu przez biskupów zarzuty prymas odpowiadał, że nie myślał bynajmniej o zwołaniu soboru narodowego, do czego uprawniony byłby jedynie król, a chciał zaoszczędzić biskupom kosztów przejazdu, sytuując obrady w miejscu i czasie obrad sejmu. Wydaje się jednak, że argumentacja ta nikogo nie przekonała.

Wspomniany sejm piotrkowski obradujący na przełomie 1564/1565 roku był bodaj najpracowitszym, ale i najburzliwszym za tego panowania. Prymas znowu usiłował podważyć konstytucję sejmową, uchylając jurysdykcję sądów kościelnych w sprawach o herezję i dziesięciny. Nakłaniał króla, by rozstrzygnął spór religijny w kraju w myśl postanowień Tridentium. Wsparł biskupa Janusz Kościelecki, apelując, "by król, jako hetman w wojnie hasło wydal", narzucając wiarę poddanym i karząc opornych. Przywódca mniejszości katolickiej w sejmie, Franciszek Rusocki, popierał wniosek o przywrócenie jurysdykcji biskupom. Prymas ostro starł się z przywódcą protestanckiej większości, Mikołajem Siennickim. Ciekawe, że właśnie sprawa jurysdykcji kościelnej stanowiła nerw polskiej reformacji. Protestanci ze swej strony żądali od króla zaprowadzenia reformacji w całym kraju. Zygmunt odparł wówczas znanym „nie jestem panem waszych sumień". Dalej posłowie domagali się zwołania soboru narodowego, krytykowali zaniedbane przez duchowieństwo szkolnictwo wyższe, odmawiali sądom duchownym prawa legitymacji małżeństw i korzystania z egzekucji starościńskiej w, sporach o dziesięciny. Ostatecznie biskupi, nie chcąc utracić dziesięcin, w ogóle zgodzili się na przeniesienie sporów o nią do sądów świeckich ku nieskrywanemu . oburzeniu nuncjusza. Sejm ten uchwalił taksy wojewodzińskie, czyli prawo wojewodów do ustalania maksymalnych cen na artykuły przemysłowe i rzemieślnicze, a także cła preferujące handel prowadzony przez obcych kupców. Te ostatnie wynikały z naiwnie pojętego merkantylizmu, a nie chęci pognębienia miast, gdyż ich przedstawicielom zagwarantowano wpływ na praktyczną realizację powyższych przepisów. Na szczęście nie były one przestrzegane, gdyż w przeciwnym razie doprowadziłyby w przyszłości polskie miasta do jeszcze większej ruiny.

Protektor braci czeskich Jakub Ostroróg, wiedząc, że od 1562 roku Zygmunt żyje w definitywnej separacji z małżonką, gorąco nalegał, aby przez wzgląd na wygasającą dynastię zamieszkał z żoną. Wiedział, że król na to się nie zgodzi, wiedział również, że papież nie unieważni małżeństwa, więc liczył, że Zygmunt poprze ideę soboru narodowego, który rozłączyłby go z Katarzyną. Na ten chytry wniosek król odparł, że pragnie żyć i umierać jako katolik.

Arcybiskup Uchański, ponaglany przez. Rzym, wyznaczył kolejny termin synodu prowincjonalnego na 14 października 1565 roku w Piotrkowie, zaprosił nań Hozjusza i Commendoniego, a biskupów zobowiązał do obecności pod karą grzywny. Król pod wpływem nalegań nuncjusza i biskupów polecił odroczyć synod. Nasuwa się pytanie, czy objawy podejrzewających arcybiskupa o chęć utworzenia przy tej okazji Kościoła narodowego byty uzasadnione?

Niektóre kręgi duchowieństwa i nuncjusz Commendone mieli swój interes w niedopuszczeniu do synodu, który przyjąłby uchwały Tridentium, w tym o obowiązku rezydencji. Najenergiczniej sekundował nuncjuszowi Piotr Myszkowski - dziekan krakowski, prepozyt gnieźnieński, poznański, płocki, łęczycki i warszawski, przez co nazywany proboszczem całej Polski. Synodowi niechętne były kapituły, gdyż uchwały Soboru Trydenckiego wzmacniały wobec nich stanowisko biskupa. Wreszcie sam nuncjusz był zainteresowany w przedstawieniu obrazu Kościoła w Polsce oraz jego arcypasterza w ciemnych barwach, gdyż dzięki temu uchodził w oczach Rzymu za obrońcę katolicyzmu w zagrożonej prowincji. Jego niektóre relacje byty zdecydowanie tendencyjne i przesadzone.

Commendone, dyskredytując Uchańskiego w oczach Rzymu i uniemożliwiając odbycie synodu, w co ten niewątpliwie uzdolniony dyplomata włożył wiele serca, myślał również o królewskim małżeństwie. Król nie myślał już o zerwaniu z Rzymem, ale wystąpił o unieważnienie swego związku z Katarzyną. Jednakże małżonka Zygmunta Augusta była córką cesarza Ferdynanda i siostrą cesarza Maksymiliana. Współpracujący z Habsburgami papież Pius IV najpierw odmówił prośbie króla, a dopiero następnie przekazał sprawę do zbadania specjalnej komisji. Habsburgowie liczyli na spadek po bezdzietnym Jagiellonie. Czwarte małżeństwo króla mogłoby rozwiać te nadzieje. Nuncjusz Commendone zrobił wszystko, włącznie z instruowaniem spowiednika królewskiego, aby wyperswadować Zygmuntowi zamiar rozstania się z żoną. Musiał zatem obawiać się i z tego powodu synodu, gdyż ten, jeśliby przekształcił się w sobór narodowy, mógłby unieważnić królewskie małżeństwo.

Arcybiskup Uchański tłumaczył swoje postępowanie przed królem naleganiami papieża i kardynałów rzymskich. Papież rzeczywiście polecił prymasowi zwołać synod, ale po otrzymaniu informacji od nuncjusza wręcz. zabronił biskupom przybywać na obrady.

Inicjatywy arcybiskupa z lat 1564-1565 stanowią przełomowy okres w jego życiu. Brak dowodów na to, że w okresie arcybiskupiej posługi myślał jeszcze o Kościele narodowym, który zjednoczyłby, na płaszczyźnie wspólnej nauki, wyznania katolickie, prawosławne i protestanckie. Do tego dążył Frycz, a Uchański raczej ostudzał jego zapał.

Arcybiskup dążył do zwołania synodu prowincjonalnego, aby przyjąć dekrety trydenckie. Ale wyznaczając termin jego obrad w okolicy obrad sejmowych, musiał przynajmniej godzić się z myślą, że przekształci się on w sobór narodowy. Wypada więc uznać, że za cenę zniesienia celibatu duchowieństwa i dopuszczenie komunii dla świeckich pod obiema postaciami, planował odzyskać starościńską egzekucję dla wyroków sądów kościelnych w sporach o herezję i dziesięciny. Jest to tym bardziej prawdopodobne, gdyż otwarcie mówił o tych planach na synodzie diecezjalnym gnieźnieńskim w 1565 r. Przywrócenie jurysdykcji i dziesięcin stanowiło oś, wokół której obracały się inicjatywy prymasa na forum parlamentarnym i kościelnym na przełomie lat 50. i 60, podobnie jak do połowy lat 50 owładnięty byt myślą Kościoła narodowego.

Jednakże po 1562 roku szlachta nie zgodziłaby się na przywrócenie duchowieństwu jurysdykcji nad nią. Król więc słusznie obawiał się wybuchu awantur, a wspólnie z nuncjuszem obawiali się o dalsze losy Kościoła w Polsce W sprawie małżeństwa królewskiego arcybiskup początkowo zaliczał się do zwolenników unieważnienia go, aby Zygmunt po raz czwarty żonaty doczekał się, wzorem Jagiełły, potomka a kraj dziedzica. Po 1565 roku gorąco zachęcał monarchę do pożycia z małżonką, która zresztą w następnym roku wyjechała z Polski.

Po 1565 roku Uchański odsunął się od obozu różnowierczego. Może więc rację miał autor wstępów do dzieł Frycza, Łukasz Kurybacha, gdy napisał: „płynąłem na fali nastrojów poreformacyjnych jak długo zapewniało mu to popularność w masach szlacheckich. Gdy przekonał się, że siły obozu reformacyjnego słabną, poniechał dawnych zabiegów o reformy religijne, zrezygnował z planów zwołania soboru narodowego. Rozgoryczony tyloma intrygami i niepowodzeniami nie dążył już (po 1565 roku) do odbycia synodu. Już wcześniej zresztą starał się uchodzić w oczach Rzymu za ortodoksyjnego hierarchę. Po śmierci Frycza w 1572 roku nie miał już nikogo tak bliskiego, z kim mógłby snuć, nawet gdyby jeszcze Chciał, wspólne plany reformatorskie.

Drugą-połowę lat 60, arcybiskup spędził w Łowiczu. Wydaje się, że nie lubił z niego wyjeżdżać. Stosunki z kapitułą układały mi się zdecydowanie źle. Na posiedzeniach kapituły generalnej bywał rzadko. Uczestniczył w nich jedynie kilkakrotnie podczas blisko 20-letniej arcybiskupiej posługi. Ze swym duchowym senatem porozumiewał się przez pośredników.. Kontakty te byty wypełnione wzajemnymi pretensjami, wyrzutami, skargami, żalami. Prałaci i kanonicy zarzucali arcybiskupowi samowolne administrowanie dobrami stołowymi arcybiskupstwa, oddawanie ich w zarząd ludziom świeckim, w tym członkom licznej rodziny. Akta kapitulne z tego okresu były pełne skarg na zarządców dóbr i protokołów dowodzących dewastacji majątków.

Arcybiskup chyba rzeczywiście niefortunnie dobierał swych zarządców, łamiąc przy okazji statuty kapitulne, zabraniając rekrutowania ich spoza kapitulnego grona, skoro ciągle znajdował się w finansowych kłopotach, a wydawał, zwłaszcza w latach 70., mniej niż jego poprzednicy.

W drugiej połowie lat 60, erygował w rodzinnym Uchaniu probostwo wraz z 4 mansjonariami i rozpoczął budowę kaplicy przy kolegiacie w Łowiczu, ukończoną w 1580 roku.

W 1565 roku zmarł w Rzymie papież Pius IV. Jego następcą został dominikanin Antonio Michele Ghislieri. który przeszedł do historii jako Pius V (panował w latach 1566-1572), zaś przez otoczenie nazywany byt "bratem-chodakiem" z racji ascetycznego trybu życia. Za jego pontyfikatu papiestwo stało się rzeczywistym organem kierującym posoborową odnową Kościoła.

Pius V, realizując postanowienia soborowe, rozpoczął wydawanie ujednoliconych ksiąg liturgicznych dla całego Kościoła katolickiego, a powołując do grona kolegium kardynalskiego godnych i zdolnych kapłanów, stworzył gwarancję, że i po jego śmierci reforma katolicka będzie kontynuowana.

Prace państwowe w ostatnich latach panowania Zygmunta Augusta przebiegały pod znakiem unii z Litwą. Pogranicze tatarskie pozostawało spokojne, o ile określenia "spokojne" można użyć w odniesieniu do Dzikich Pól. Za okresowe podarki dla chana udawało się kierować napady ord na Moskwę, z którą toczyła się gra o Inflanty. Arcybiskup Uchański regularnie uczestniczył w sejmach, na których gorąco orędował za zupełną unią, przewodnicząc nawet komisji powołanej do jej przeprowadzenia. .

Koronę i Litwę zbliżały katolicyzm, reformacja, emancypacyjne dążenia litewskiej szlachty, która od przełomu 1566-1567 roku dysponowała tymi samymi prawami co Korona, oraz militarna słabość Wielkiego Księstwa w obliczu ekspansywnej polityki Moskwy. Wreszcie pod naciskiem szlachty litewskiej, przełamując opór magnatów, wcieleniem do Korony Wołynia, Podlasia i Kijowszczyzny l lipca 1569 roku zaprzysiężono unię między obu państwami. Odtąd Rzeczpospolitą obojga narodów miała łączyć osoba wspólnie wybieranego monarchy koronowanego równocześnie na króla Polski i wielkiego księcia Litwy, oraz sejm. W skład sejmu wchodzić mieli posłowie ziemscy Korony i wybierani na sejmikach powiatowych w Wielkim Księstwie; w skład senatu - obok dotychczasowych senatorów koronnych - analogiczni dostojnicy litewscy. Odrębne natomiast pozostały urzędy centralne, a wraz z nimi administracja, skarb i wojsko.

W tym samym roku przedstawiciele stanów niższych Prus Królewskich, czyli szlachty i mniejszych miast, pokonując opór zniemczonych stanów wyższych, doprowadzili do zaprzysiężenia unii parlamentarnej Prus i Rzeczypospolitej. Wcześniej wcielono do Korony księstwa oświęcimskie i zatorskie.

W 1570 r. przedstawiciele trzech odłamów polskiej reformacji: luterańskiego, kalwinskiego i braci czeskich podpisali tak zwaną zgodą sandomierską. Porozumienie to nie objęto braci polskich zwanych nieprecyzyjnie arianami lub trafniej antytrynitarzami. Skupiając w swych szeregach ludzi o interesujących nierzadko poglądach społecznych, często głośnych intelektualistów polskiego i obcego pochodzenia, przygotowywali w swych pismach przyszłe idee Oświecenia. Wzmocnieni po podpisaniu porozumienia innowiercy zaczęli domagać się prawa narzucania wyznania ludności zamieszkałej w ich dobrach, w myśl zasady "cuius regio, eius religio".

7 lipca 1572 roku, przeżywszy o pół roku małżonkę, zmarł bez prawego dziedzica ostatni z Jagiellonów, Zygmunt August. Cóż moglibyśmy jeszcze dorzucić do opinii wypowiadanych o królu wyżej? Źle przygotowany do rządzenia w 1548 roku, uczył się bardzo szybko. Według profesora Konopczyńskiego, pozostał przedstawicielem epoki przejściowej, o umysłowości złożonej z włoskich i litewskich elementów. Zabrakło mu charyzmy przywódcy gotowego do porwania narodu. Ani król, ani jego zdolni przecież współpracownicy nie potrafili stworzyć szkoły politycznego myślenia dla pełnoprawnego i świadomego swej odpowiedzialności narodu.

Król nie zamierzał wiązać się ani z obozem reformacyjnym, przed którym z biegiem lat widział zawężające się perspektywy, ani z katolickim, aby nie prowokować antyklerykalnej reakcji szlachty wzmacniającej tendencje reformacyjne. Sam nie miał ani umysłu, ani usposobienia religijnego reformatora. Mianował więc Uchańskiego na kolejne biskupstwa, ale i Hozjuszowi i po chełmińskiej powierzył diecezję warmińską. Zawiesił jurysdykcję biskupią w 1552 roku, ale równocześnie zakazał bluźnierstw przeciwko Najświętszemu Sakramentowi, zebrań religijnych i profanowania świątyń katolickich. Popierał starania episkopatu o ustanowienie stałej nuncjatury, ale zezwalał na działalność obcych reformatorów w Polsce. Sejmiki i sejmy wysuwały postulaty religijne, ale król oddawał ostateczną decyzję w ręce Rzymu, wiedząc, że tam nie zgodzą się na daleko idące ustępstwa. Nie narzucał siłą katolicyzmu zniemczonym i sprotestantyzowanym miastom pruskim: Gdańskowi, Toruniowi i Elblągowi, ale nie zezwalał szlachcie na Cały kraj pokrył się siecią konfederacji wojewódzkich zwanych kapturowymi od narzuconej niejako z góry i wszystkich obowiązującej solidarności wobec naruszających ład i porządek podczas bezkrólewia. Później kaptur zaczęto tłumaczyć żałobą po królu. Wyłaniało się naturalne pytanie kto obejmie ster rządów do czasu obioru nowego króla - senat czy szlachta? Kalwińska elita szlachty małopolskiej skupiła się wokół wojewody krakowskiego i marszałka wielkiego koronnego Jana Firleja. Katolicy z Wielkopolski skupili się wokół biskupa kujawskiego Stanisława Karnkowskiegp. Ten energicznie wystąpił w obronie praw prymasa. 70-letni wówczas Uchański nie miał dość siły, aby walczyć o swe prerogatywy i w powstałej sytuacji czuł się nieco zagubiony. Firlej nie zwlekając zwołał zjazd do Knyszyna, gdzie znajdowały się zwłoki Zygmunta Augusta. Tam ustalił zjazd elekcyjny szlachty na 13 października w Bystrzycy pod Lublinem. Takie novum zraziło niechętnego Firlejowi Piotra Zborowskiego. Zdezorientowany prymas zwołał kolejno zjazdy do Knyszyna i Łomży, a ostatecznie przyjechał na sejmik do Koła, gdzie pierwsze skrzypce grał Karnkowski. Przyjechał też Piotr Zborowski i poparł żądania Wielkopolan przyznania praw interrexa prymasowi królestwa. Za arcybiskupem gnieźnieńskim opowiedziały się również Prusy. Litwini byli niechętni Firlejowi, więc poparli prymasa. To rozstrzygnęło sprawę. Zjazd senatorów obradujących pod przewodnictwem arcybiskupa 25 października 1572 r. w Kaskach koło Rawy wyznaczył termin sejmu konwokacyjnego na 6 stycznia 1573 r. w Warszawie. Wróg Austrii, kasztelanie bełzki Jan Zamoyski domagał się elekcji viritim, znając nastroje szlachty i prohabsburskie sympatie części senatorów. Senatorowie krakowscy zaakceptowali w końcu projekt elekcji viritim, częściowo pod naciskiem szlachty, a częściowo dlatego, że zdawali sobie sprawę, iż łatwiej jest narzucić coś 100-tysięcznemu tłumowi aniżeli obradującym w spokoju kilkudziesięciu posłom. Karnkowski również poparł taki projekt elekcji, gdyż odbywając się w okolicach Warszawy gwarantowała liczny udział katolickiej szlachty mazowieckiej.

Podczas zjazdu w Kaskach, Piotr Zborówski widząc jak katolikom udało się wbić klin pomiędzy innowierców, postanowił skłócić również obóz katolicki. Zaproponował więc arcybiskupowi Uchańskiemu zwołanie synodu prowincjonalnego jeszcze przed elekcją. Arcybiskup podjął pomysł, ale biskupi wyrazili zdecydowany sprzeciw. Stanisław Karnkowski napisał "protestuję i nie przyjadę" przed obiorem króla. W tym momencie idea soboru narodowego była już przebrzmiałą, ale zastanawiające, jak arcybiskup Jakub był do niej przywiązany.

Na sejmie konwokacyjnym obradującym w Kamieniu nie opodal podwarszawskiej wsi Praga, Uchański wygłosił mądre i ładne zarazem przemówienie w obronie prerogatyw prymasa królestwa w czasie bezkrólewia.

Zebrani uroczyście potwierdzili prawo prymasa do nominowania po elekcji króla, a marszałka wielkiego do ogłoszenia wyboru elekta.

Tuż przed końcem obrad uchwalono Konfederację Warszawską czyli formalną gwarancję zachowania tolerancji wyznaniowej: "A iż w Rzeczy Pospolitej naszej jest niezgoda niemała w sprawie religii chrześcijańskiej, zabiegając temu, aby się z tej przyczyny między ludźmi rozterka jaka szkodliwa nie wszczęła, którą po innych królestwach jaśnie widzimy, obiecujemy to sobie spoinie za nas i potomków naszych na wieczne czasy pod rygorem przysięgi, wiarą, poczciwością i sumieniem naszym, ą którzy jesteśmy różni w wierze, pokój między sobą zachować, a dla różnej wiary i odmiany w kościele krwi nie przelewać, ani się karać konfiskatą dóbr, poczciwością, więzieniem i wygnaniem i zwierzchności żadnej ani urzędowej do takowego progresu postępowania żadnym sposobem nie pomagać..."

Inicjatywa uchwalenia tego dokumentu wyszła od obozu retormacyjnego. Protestanci czując stały wzrost sił odradzającego się katolicyzmu i ubytek własnych, dawno zmuszeni zrezygnować z prób narzucenia swej konfesji całemu krajowi, teraz usiłowali zabezpieczyć kurczący się stan posiadania. Wcześniej stan faktyczny gwarantował innowiercom w praktyce całkowitą tolerancję, teraz poszukiwali dla niej gwarancji formalnych. Konfederacja Warszawska objęła braci polskich, których nie objęła wcześniej Zgoda Sandomierska.

Z grona episkopatu jedynie biskup krakowski Franciszek Krasiński złożył swój podpis pod tekstem dokumentu. Biskupi ostro zaprotestowali, zaś gwałtowności protestu arcybiskupa Jakuba dziwili się nawet katolicy.

4 kwietnia rozpoczął się zjazd elekcyjny przy udziale 50 000 szlachty, w tym około 10 000 Mazurów. Elektorzy znaleźli się między scyllą a charybdą. Tradycyjnie antyniemiecko nastawionej szlachcie trudno byłoby zaakceptować wybór popieranego przez papieża Grzegorza XIII, Ernesta Habsburga. Równie trudny wydawał się wybór zamieszanego w wydarzenia Nocy św. Bartłomieja, źle widzianego na francuskim dworze, zepsutego i skłonnego do intryg, Henryka d'Anjau, popieranego przez Turcję. Niewielu na serio wierzyło w wyleczenie się z despotycznych skłonności carewicza Fiodora Lekko traktowano kandydatury Jana III szwedzkiego Stefana Batorego. Ostatecznie pozostałych kandydatów zdystansował poseł francuski, biskup Walencji Jan de Montluc, słynnym porównaniem fantazji polskiej i francuskiej. 11 maja arcybiskup Uchański nominował Henryka, zwanego W Polsce Walezym, królem Korony i wielkim księciem Litwy, a w parę dni później Firlej oficjalnie to ogłosił. Spisano pacta conventa czyli osobiste obietnice elekta. Montluc w imieniu swego pana przyrzekł: zbudowanie eskadry wojennej, sprowadzenie na obronę granic gaskońskiej piechoty, podpisanie przymierza polsko-francuskiego, zamknięcie żeglugi narewskięj (czyli handlu z Moskwą przez port w Narwie, uzdrowienie handlu i Akademii Krakowskiej. W artykułach henrykowskich zawierających podstawowe zasady ustrojowe Rzeczypospolitej elekt zobowiązał się: zwoływać co dwa lata sejm na 6-tygodniowe obrady, wstąpić w związek małżeński za zgodą senatu, szanować Konfederację Warszawską (co storpedować zamierzał prymas, a czego dopilnowali innowiercy), przyjmować i wysyłać poselstwa za zgodą senatorów rezydentów, tych ostatnich co dwa lata zmieniać tak, że co kwartał ustępowaliby 3 świeccy a co pół roku biskup, akceptować zwoływanie pospolitego ruszenia tylko przez sejm (dowodzone tylko przez króla, operujące wyłącznie w ramach granic i bez podziału na korpusy) „opatrywać obroną granice" ze swej szkatuły, nie przeprowadzać elekcji vivente rege, godzić senatorów rezydentów i przychylać się do zdania bliższych prawu i wolnościom, przestrzegać pieczętowania pism przez kanclerzy, nowe cła i podatki wprowadzać za zgodą sejmu i nie wprowadzać monopolów, "A jeśli byśmy (czego Boże uchowaj) co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli, abo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy".

Niestety! Obozowi egzekucyjnemu nie udało się uzdrowić polskiego parlamentaryzmu i obarczyć go odpowiedzialnością za losy kraju. Odpowiedzialnością obarczono króla, zaś parlamentowi przyznano środki umożliwiające jej udźwignięcie.

20 lutego 1574 roku arcybiskup Jakub Uchański koronował Henryka w katedrze na Wawelu. Parę dni wcześniej przewodniczył uroczystościom pogrzebowym Zygmunta Augusta. Nieoczekiwanie nowe panowanie nie trwało długo. Zniewieściaty majestat 23-letniego władcy nie wzbudzał szacunku najbliższego otoczenia. Henryk nie mógł przekonać się do "dzikich Scytów", jak wyrażał się w zaufanym gronie, a naród zaczynał szemrać o "tyranie". W nocy z 18/19 kwietnia 1574 roku na wieść o bezpotomnej śmierci swego brata Karola IX potajemnie wyjechał z kraju i objął tron francuski jako Henryk III, ubiegając młodszego z rodzeństwa Franciszka.

Niesłychany afront i skandal stawiał w kłopotliwej sytuacji przede wszystkim tych, którzy go na ten tron wprowadzali: biskupa Karnkowskiego, arcybiskupa Uchańskiego i sekundującego obu hierarchom głośnego publicystę, Krzysztofa Warszewickiego. Sytuacja była rzeczywiście delikatna, gdyż wyjazd Henryka nie oznaczał zrzeczenia się korony. Wręcz przeciwnie. O chęci powrotu niefortunny władca zapewniał w liście pozostawionym na stole w sypialni i osobiście - błagającego go o powrót podkomorzego koronnego Tęczyńskiego, gdy ten dopędził króla w śląskiej Pszczynie; oraz w korespondencji z senatorami. Stąd prymas nie bardzo wiedział jakie powinien zająć stanowisko, ale uchylał się od ogłoszenia bezkrólewia. Na zjeździe senatorskim w Warszawie wyznaczono Henrykowi termin powrotu do 12 maja następnego roku. Gdyby nie powrócił, zjazd majowy miał ogłosić bezkrólewie i wyznaczyć termin nowej elekcji.

Na zjeździe w Stężycy 12 maja 1575 roku ogłoszono bezkrólewie i wyznaczono termin sejmu konwokacyjnego, na którym prymas zwołał zjazd elekcyjny na 14 listopada 1575 roku Zaraz po rozpoczęciu konwokacji arcybiskup wraz z biskupami obiecali papieżowi, że dołożą wszelkich starań, aby ich postępowanie. "narodowi .polskiemu zawsze królów swych szanującemu, przynieść mogło zaszczyt i sławę". Deklaracja powyższa była tym bardziej znamienna, że papież jednoznacznie popierał kandydaturę cesarza Maksymiliana ufając, że ten po przyłączeniu do habsburskich dziedzin Rzeczypospolitej, zorganizuje antyturecką krucjatę.

Na zjeździe elekcyjnym ścierało się kilka kandydatur. Arcybiskup Uchański, nad którym staranną opiekę roztoczył nuncjusz Laureo i posłowie cesarscy, skłaniał się ku kandydaturze Maksymiliana, jak zresztą większość senatorów. Tak owocowało półwiecze prohabsburskiej polityki dworu. Stronnictwo narodowe wysuwało kandydaturę Piasta, ale ani wojewoda bełzki Andrzej Tęczyński, ani sandomierski Jan Kostka nie górował zdecydowanie nad innymi. Znajdowali się tu również zwolennicy kandydatury cara bądź jego syna Fiodora. Jan Kochanowski na przykład, zalecając Maksymiliana, nie wykluczał Iwana. Jednakże stopniowo coraz więcej zwolenników zaczęła zyskiwać kandydatura wojewody siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. Już wcześniej przeciwko niemu porozumieli się Maksymilian z Iwanem. W razie obioru Stefana, car miałby wziąć dla syna Fiodora Litwę z Kijowszczyzną, a cesarz Koronę. W owym jednak czasie obaj mogli co najwyżej przysporzyć Rzeczypospolitej kłopotów, a nie trwale jej zagrozić. Porta ze swej strony odradzała wybór Maksymiliana i jesienią wsparła swe rady ostrzegawczym najazdem Tatarów.

12 grudniaI arcybiskup Uchański namówiony przez nuncjusza Lauera, wyrażając zdanie większości senatorów oraz przedstawiciel i Prus i Litwy, nominował królem cesarza Maksymiliana. Duchowieństwo uznało go za elekta. Oburzenie szlachty zaniepokoiło niefortunnych elektorów. Do sędziwego metropolity dwukrotnie strzelano z rusznicy, a powracająca ze zjazdu szlachta złupiła dobra stołowe arcybiskupstwa. 15 grudnia przywódca szlachty Mikołaj Siennicki ogłosił królem 53-letnią infantkę Annę Jagiellonkę "przydając jej za małżonka" Stefana Batorego.

Arcybiskup Uchański wyjechał do warownego zamku łowieckiego, skąd stał listy, do cesarza wzywając go do przyjazdu lub chociaż przysłania pomocy, do Batorego odradzając mu przyjazd i do szlachty nakazując trwać w wierności przy osobie Maksymiliana.

Na zjeździe pospolitego ruszenia 18 stycznia 1576 roku pod Jędrzejowem z senatorów obecni byli jedynie Zborowscy i biskup Karnkowski. Zebrani rozesłali agitatorów do dzielnic sprzyjających kandydaturze cesarza i opanowali Kraków, z lekka terroryzując przychylne Habsburgowi miasto i uczelnię.

Batory działał energicznie. Zaprzysiągł pacta i artykuły henrykowskie, modyfikując je w ten sposób, że przed wypowiedzeniem przez szlachtę posłuszeństwa królowi, sejm i senat musiały stwierdzić naruszenie przez niego prawa. Pierwsze dni Wielkiego Tygodnia spędził na modlitwie w klasztorze mogilskim i 18 kwietnia wjechał do Krakowa. Pod nieobecność arcybiskupa gnieźnieńskiego i większości senatorów biskup kujawski Stanisław Karnkowski 1 maja 1576 roku koronował w katedrze wawelskiej Annę Jagiellonkę i StetanaBatorego udzielając im również śluby. Przypuszczano, że wychowany wśród wolnego narodu król będzie potrafił współpracować z senatem i znajdzie wspólny język z Izbą poselską. Będąc królem polskim i wielkim księciem Litwy Batory zachowat_tytuł wojewody siedmiogrodzkiego, choć z tego tytułu był lennikiem turcji. Część historyków uważa, że Batory dążył do wciągnięcia Polski w wojnę z Turcją, aby doprowadzić do wyzwolenia Węgier. Najpierw jednak musiał uporządkować politykę północną Rzeczypospolitej, a gdy przyszła kolej na Turcję, król zmarł.

Zwolennicy Cesarza powoli przechodzili na stronę Batorego. W konsekwentnym uporze trwał arcybiskup gnieźnieński. Szlachta doradzała Stefanowi, aby siłą zmusił metropolitę do posłuszeństwa, bądź wręcz go usunął, powierzając tę godność Karnkowskiemu. Jednakże król nie chciał zrażać do siebie staruszka. Wreszcie w czerwcu napisał do prymasa list, a po otrzymaniu odpowiedzi rzucił mimochodem, ale z intencją rozgłoszenia, że zjedzie w parę chorągwi wojska na śniadanie do Łowicza. Prymas zerwał z cesarzem i złożył przysięgę królowi, ale większej roli za tego panowania już nie odegrał.

Z dawnych zwolenników Maksymiliana nie uznawał Batorego jedynie Gdańsk, ale był to tylko pretekst do obrony wybujałych przywilejów miasta. Ponieważ przykład separatyzmu gdańskiego mógł pociągnąć inne miasta pruskie, więc kiedy w 1577 roku gdańszczanie złupili klasztor oliwski, niszcząc przy okazji jego bezcenną bibliotekę, król postanowił podporządkować miasto Rzeczypospolitej. Nie załatwiła tego jednak ugoda podpisana w Malborku 4 października 1577 roku. Wymusił ją najazd Iwana na Inflanty, najazd który bezprzykładnymi okrucieństwami, masowymi mordami i gwałtami przeszedł wszystkie dotychczasowe. Tę fazę wojny po zdobyciu przez Polskę Wielkich Łuków zakończył rozejm w Jamie Zapolskiej w 1582 roku.

Lata siedemdziesiąte XVI stulecia charakteryzowały się stopniowym powrotem do Kościoła katolickiego synów, których ojcowie odeń odstąpili. Chociaż najszerszy zasięg terytorialny reformacji w Rzeczypospolitej obojga narodów przypadł na te właśnie lata, o jednak stało się wyraźnie widoczne, że Kościół reformowany znajdował się w odwrocie. Przyjęcie uchwał trydenckich, działalność kapituł i nuncjuszów przechylały szalę zwycięstwa na korzyść katolicyzmu. W 1564 roku przytyli na Warmię jezuici. Zakon kładący nacisk b pogłębioną formację religijną skupiał w swych szeregach, zwłaszcza w pierwszych latach, wybitne umysły ludzi polskiego i obcego pochodzenia, nierzadko z protestancką przeszłością. Stopniowo załamywała się w Polsce wiara w możliwość znalezienia wspólnego rozwiązania prowadzącego do pojednania chrześcijan. Pod wpływem walk religijnych, niekiedy wręcz rzezi, poszczególne kościoły w państwach europejskich zamykały się we własnych ramach. Proces ten niósł pesymistyczne przekonanie o tragiczności losu człowieka. Miejsce pogodnego humanizmu zajmowała potrzeba prawdy, mistycznego kontaktu z Bogiem. Od lat sześćdziesiątych czytano w Polsce "Ćwiczenia duchowe" św. Ignacego Loyoli wydane w Polsce w 1567 roku, "Przewodnik grzesznych ludzi" czy "Zwierciadło człowieka chrześcijańskiego" z 1577 roku pióra dominikanina Ludwika z Grenady. Te i podobne prace zawierały praktyczną naukę ot, ćwiczenia w tym zakresie dostosowane osobowości każdego człowieka a oparte na medytacjach nad życiem i męką Jezusa Chrystusa. Pojawiają się nowi, mocni ludzie, traktujący życie jako misję powierzoną przez Boga i gotowi wypełniać ją na wszystkich płaszczyznach egzystencji. Religia coraz to nowym ludziom stwarzała podstawę do odnajdywania sensu życia, utwierdzała w ramach kościoła, kraju, świata. Chyba właśnie taki program łączący mistykę i ascezę z humanizmem i „egzaltacją wręcz heroizmu ludzkiego powołania" odpowiadał psychicznym potrzebom ludzi schyłku XVI wieku. Jego atrakcyjność przyniosła sukces katolicyzmowi. Przecież w Polsce, odmiennie niż w innych krajach, państwo nie było stroną czynną w konflikcie religijnym i nie ono zdecydowało o ostatecznym jego rezultacie. Widzieliśmy to wyraźnie na przykładzie panowania ostatniego Jagiellona. W tym też czasie mocniej zaczęto propagować model chrześcijańskiego rycerza prowadzącego walkę z poganami. Jednym z zadań reformy katolickiej było porządkowanie stanu parafii opuszczonych często przez plebanów i przejętych przez protestantów.

Wszystkie przemiany byty możliwe, gdyż z góry szedł dobry przykład. W 1572 roku zmarł papież Pius V i na Stolicy Piotrowej zasiadł Ugo Boncompagni, znany pod imieniem Grzegorza XIII (1572-1585). 71-letni, pełen godności, o nieposzlakowanej opinii, papież, choć za miodu hołdujący renesansowej modzie, udowodnił, że reforma może być skutecznie kontynuowana bez rygoryzmu stosowanego przez poprzednika. Niegdysiejszy profesor Bolonii niezwykłą wagę przywiązywał do kształcenia duchowieństwa. Dokończył rewizji kodeksu prawa kanonicznego (Corpus iuris canonici), przeprowadził reformę kalendarza juliańskiego. założył lub pomógł założyć parędziesiąt kolegiów jezuickich w różnych krajach, rozbudował Collegium Romanum (odtąd Gregorianum), zapoczątkował wspólne Collegium Germanicum-Hungaricum, zorganbowai kolegia greckie, ormiańskie i maronickie w Rzymie oraz zachęcał biskupów do tworzenia serminariów duchownych w swych diecezjach. Nadając rozpęd posoborowej odnowie przekształcił nuncjatury w stałe przedstawicielstwa Stolicy Apostolskiej.

W Polsce starzejący się arcybiskup Uchański odprawił w końcu synod prowincjonalny w 1577 roku. Przygotował synod, kierował jego pracami i następnie ogłosił drukiem statuty, rzeczywisty w tym czasie przywódca obozu katolickiego w Polsce, biskup kujawski Stanisław Karnkowski. Formalnie obradom przewodniczyli arcybiskup Jakub wraz z nuncjuszem Laureo. Synod przyjął dogmatyczne i reformistyczne dekrety Soboru Trydenckiego, z tym że trydenckie wyznanie wiary przyjęto dopiero w następnym roku po przeprowadzeniu w Rzymie korekty. Ponadto zebrani zwrócili się do papieża o przyznanie dyspensy od zakazu kumulacji beneficjów. Kanonicy krakowscy Stanisław Krasiński i Marcin Izdebiński mieli dostosować polskie prawo kościelne do prawodawstwa soboru.

Prymas przeprowadził uchwałę o oddaniu biskupstwa sambijskiego w administrację biskupom warmińskim, a pomezańskiego biskupom chełmińskim. Chodziło o niegdysiejsze diecezje sprotestantyzowanych Inflant.

W ostatnich latach życia arcybiskup Jakub wiele chorował. Jedynie latem czuł się nieco lepiej. Na początku 1581 roku zgodził się na koadiutora w osobie Stanisława Karnkowskiego.

Arcybiskup Jakub Uchański zmarł 5 kwietnia 1581 roku o godzinie 4 nad ranem. Przeżył lat 79, w kapłaństwie 47, jako biskup 30, po 19 latach sprawowania godności prymacjalnej. Pochowany został przez biskupa Karnkowskiego w kolegiacie łowickiej, w kaplicy wybudowanej przez siebie i poświęconej w poprzednim roku. Do dziś zachował się jedynie fragment pomnika nagrobnego z czerwonego marmuru przedstawiający postać zmarłego.


Żródła:

"Poczet prymasów Polski" - Lesław Kula