Piastowie (842-1370-1675)

Przedstawiciele czternastu pokoleń jednego rodu w ciągu pół tysiąca lat władali ziemiami Polski, dłużej niż Karolingowie, dłużej niż Merowingowie. Nieliczne rodziny panujące w Europie trwałej odcisnęły swe piętno na losach własnych krajów: Kapetyngowie, Rurykowicze, Przemyślidzi. Jeśli jednak liczyć rolę odgrywaną przez Piastów już po utraceniu tronu w Polsce, a - co ciekawsze - po wymarciu całego rodu, to okaże się zapewne, że ich ponad tysiącletnia obecność w dziejach narodu po­równywana być może chyba tylko z długim trwaniem Kapetyngów francuskich.

Dzieje rodu "polskich panów przyrodzonych" przypominają, bowiem nieco żywoty świętych, herosów, postaci, które po życiu doczesnym istniały nadal w innych formach bytu. Analogii jest więcej. Życiorys zbiorowy Piastów przy­wodzi na myśl opowieść o bohaterze ludowych opowieści: niejasne początki, znakomite dokonania, trwała o nich pamięć, która wpływała na postawy jed­nostek, określała postulowane cechy różnych zbiorowości. W życiorysie tym kryją się rozmaite wewnętrzne sprzeczności: będzie się on zmieniał w zależ­ności od potrzeb czasu; pojawiać się w nim będą nowe wątki, zamierać stare. Wiedza o rzeczywistych dziejach Piastów będzie coraz skromniejsza w powszechnej świadomości Polaków, natomiast imię dynastii - nazwanej piastow­ską już niemal po jej wymarciu - w coraz większym stopniu określa nie za­wsze jasno sprecyzowane, różnorakie potrzeby społeczne.

Pisząc życiorys należy zacząć od informacji wstępnych: daty i miejsca urodzenia, imion i pochodzenia rodziców. Wypełnienie tej rubryki sprawia wiele trudności. Jeśli przyjąć dosłownie wersję naszego najdawniejszego kronika­rza, Anonima zwanego Gallem, książęcy ród polski, wywodzący się od "ubo­giego chłopa Piasta syn Chościszka" (dopiero później awansował na koło­dzieja), pojawił się na arenie dziejowej na trzy pokolenia przed Mieszkiem I, pierwszym potwierdzonym przez źródła pisane władcą Polan. Trzeba zastrzec się jednak, że niektórzy badacze w ogóle podają w wątpliwość wiarygodność zamieszczonej przez Galla listy przodków Mieszka, widząc w niej bądź to od­bicie panujących w czasach kronikarza stereotypów myślenia, bądź przekaz, który przez autora przybyłego do Polski z daleka został mylnie zinterpretowa­ny. Może zatem Siemowit, Lestek, Siemomysł nie byli postaciami rzeczywi­stymi, a imionami bóstw pogańskich czy odbiciem trójdzielnego porządku świata uznawanego w czasach plemiennych? Może rzeczywiście byli przod­kami Mieszka, ale nie panującymi nad plemieniem Polan? Nie przesądzając odpowiedzi stwierdzić wypada, że listy przodków panujących były znane we wszystkich bodaj kulturach świata żyjącego już ze świadomością linearnego czasu, że w społeczeństwach niepiśmiennych pamięć o rzeczach minionych przekazywana była niekiedy przez wiele wieków. Adresaci kroniki Galla ­książę, jego rodzina, dwór - byliby zapewne zaskoczeni podawaniem nowych, nie znanych im wątków własnej historii. Przyjmij my zatem, że trzy pokole­nia przed Mieszkiem, gdzieś w drugiej połowie IX wieku na arenie naszych dzie­jów pojawił się ród, który opanował władzę wokół Gniezna czy w plemieniu Polan? Rodzą się tu liczne znaki zapytania. Pierwszy wiąże się z w miarę pre­cyzyjnym opisem ziem leżących na północ od Dunaju, powstałym zapew­ne w ostatnim piętnastoleciu IX wieku (tzw. Geografem bawarskim). Wśród nazw plemion, których liczbę grodów autor tekstu skrupulatnie podaje, nie ma tej, która w ciągu najbliższych lat stu miała występować jako najbardziej znacząca, nie ma nazwy Polan. Oczywiście mogą się kryć oni pod jedną z wie­lu nazw nierozszyfrowanych, ale mogą także przed czasami budowy swe­go państwa nazywać się inaczej, np. Lędzianami (lędy - pola), może ukrywają się pod zniekształconą nazwą "Glopeani" ("Polani"?), przypisaną wielkiemu plemieniu określonemu liczbą czterystu grodów. Ale w każdym wypadku sądzić można, że historia, Polan, Polaków, wspólnoty ludzi tak się określa­jących powstała wraz z początkami rodu, który objął władzę nad tą zbioro­wością. Kolejna niejasność dotyczy miejsca urodzenia, które należałoby wpisać do akt osobowych rodu piastowskiego. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że głównym grodem jego rosnącego władztwa było Gniezno. Świadomość tego faktu trwała wśród członków dynastii jeszcze w XII wieku. Ale, jak chcą niektórzy historycy, może dopiero Piastowie uczynili z Gniezna stolicę swojego państwa, traktując ją jako bazę wypadową przeciwko pobliskim a bogatym w sól Kuja­wianom. Jeśli tak byłoby istotnie, a najnowsze wyniki badań archeologicznych wskazują na potrzebę rewizji dotychczasowych poglądów na kształt Gniezna przed rokiem tysiącznym, to ród władców Polan pochodziłby skądinąd. Może z Poznania? Co jakiś czas odżywa też "teoria najazdu", mówiąc o powstaniu państwa polskiego drogą podboju. Nie wydaje się, by teoria normańska mogła mieć zastosowanie w tym wypadku, przeczą temu chociażby słowiańskie imiona pierwszych władców Gniezna. Ale jak 'się wydaje, pierwsi Piastowie ściągnęli do swej drużyny przybyszów z różnych obszarów Europy.

Młodość dynastii - jest to cecha wszystkich rodów panujących - przyniosła jej dokonania imponujące. Pierwszy etap historii Polski to czasy, w których państwo - upraszczając nieco sprawę - stanowiło własność panującego. Jego imieniem też było nazywane. Polska jawi się na mapie politycznej Europy w dru­giej połowie X wieku jako "państwo Mieszka". Rzeczywiście, rola władcy była wówczas szczególnie istotna. Otóż pięć pokoleń Piastów stworzyło - chciało­by się rzec: z niczego - nowy organizm polityczny w Europie, który około 1000 roku mógł - jak sądzimy - aspirować do jednej z czterech prowincji chrze­ścijańskiego cesarstwa Zachodu. Obok Romy, Galii, Germanii hołd Ottono­wi III na znanej miniaturze składa też Sklawonia, być może oznaczająca pań­stwo Bolesława Chrobrego. Budowa państwa była błyskawiczna. Zaczęła się zapewne, jak wykazują najnowsze badania, pod koniec pierwszej połowy X wieku, a już w latach sześćdziesiątych Mieszko mógł być nazwany przez Ibrahima ibn Jakuba z dalekiej Tortosy władcą "najrozleglejszego państwa słowiańskie­go". Oczywiście wspomniana wielkość jest raczej świadectwem niewiedzy autora relacji, ale wszystko wskazuje na to, że decyzja o przyjęciu chrztu, wej­ściu do grona ówczesnych "Narodów Zjednoczonych" Europy, podjęta była przez gnieźnieńskiego władcę w warunkach posiadania oprócz własnej ziemi Polan także Kujaw i Mazowsza. A decyzja ta zaważyła na dalszych losach nie tylko politycznych. Europa w IX wieku - jako pojęcie oznaczające wspólnotę jed­noczoną chrześcijaństwem i spadkiem po antycznej kulturze śródziemnomor­skiej - była bardzo ograniczona terytorialnie. W granicach imperium karoliń­skiego, powiększonych o Anglię i Irlandię, kształtowała się forma życia zbio­rowego odrębna niż ta, która istniała w cesarstwie Wschodu - w Bizancjum. Nie ma tu miejsca, by zająć się przyczynami tego stanu rzeczy, ale właśnie na Zachodzie wytworzyły się kolejne cechy ustrojowe, z których powstała nowo­żytna Europa: samorządy terytorialne, parlamentaryzm, miasta cieszące się samodzielnością, stany. Decyzja Mieszka, by przyjąć katolicyzm, wyznanie Zachodu, określiła późniejszy rozwój Polski w ramach tej cywilizacji, która stworzyć miała w nowożytnej przyszłości podstawy gospodarki i kultury dziś uznawane na obszarze znacznej części naszego globu. Wspólnota Europy całej Europy łacińskiej, zachodniej (podówczas bardziej prymitywna niż wspólnota grecka, wschodnia) w X wieku rozszerzyła się o całą niemal Skandyna­wię, Węgry i znaczne obszary zamieszkane przez Słowian zachodnich: Cze­hów i Polaków.

Trudno przypuścić, by wybór Mieszka był oparty na subtelnej analizie róż­nic kulturalnych. Niewątpliwie podyktowany został interesami bieżącymi jego państwa. Przyjęcie chrztu umożliwiło księciu wywalczenie szerokiego - od Wisły może aż do Odry - dostępu do Bałtyku, podówczas ważnego szlaku wymiany handlowej, przynoszącej pokaźne zyski jej uczestnikom. W X wieku handel niewolnikami był interesem korzystnym. Jeńców czy też ludzi kupio­nych można było sprzedać Grekom, Normanom, Flamandom, którzy dostarczali ich do krajów arabskich. "Gdyby nie było Mahometa, nie do pomyślenia byłby Karol Wielki". Ten znany pogląd wielu mediewistów (Hemi Pirenne, Roberto S. Lopez) można rozszerzyć. Bez imperium stworzonego przez na­stępców Mahometa trudno byłoby Piastom zdobyć środki na budowę swego państwa. Rzecz nie była prosta, o czym świadczą przykłady czy to plemion, które nie zdobyły się na taką organizację społeczną, czy to efemeryd politycz­nych, które ginęły bezpowrotnie po krótkim lub dłuższym życiu.

Budowa państwa była inwestycją, która przynosić miała dochody. Skomplikowana organizacja terytorialna, system drużyny utrzymywanej przez księ­cia, budowa grodów - zapewniały wewnętrzny ład w gospodarstwie, jakim było książęce państwo, względne bezpieczeństwo jego mieszkańców, ale mu­siała być wymiernie opłacalna nie tylko dla monarchy, lecz także dla szerszej grupy społecznej. Była nią właśnie drużyna ("trzy tysiące pancernych" według określenia Ibrahima), której powołaniem i racją bytu była walka. Walka, która przynosić miała łupy: ludzi, bydło, kosztowności, broń. Stąd też w owych cza­sach, jeśli państwo miało istnieć, to musiało prowadzić ekspansję. Mieszko oprócz Pomorza na pewno zdobył,Śląsk, być może ziemię krakowską. Jego syn, Bolesław Chrobry, w czasie swych największych sukcesów sięgał po Cze­chy, Morawy, Słowację, Łużyce, Milsko, zdobywał tereny leżące nad górnym Bugiem (tzw. Grody Czerwieńskie). Jego nabytki terytorialnie nie okazały się tak trwałe, jak poprzednie zdobycze Piastów. Ale to w jego czasach w miejsce "państwa Mieszka", "Państwa Gnieźnieńskiego", ziemi Polan - tak czy ina­czej nazywanych, pojawiła się Polska. Państwo samodzielne, które prócz włas­nych instytucji: metropolii kościelnej, wspólnego prawa, grodowej organizacji terytorialnej, tworzyło też własną historię.

Ta ostatnia nie obejmowała wszystkich mieszkańców Polski. Dotyczyła głównie rodziny panującej i grupy zainteresowanej władzą w państwie. Rzecz to ważna. Historia wspólnoty ludzkiej pojawia się wraz z powstaniem świado­mości zbiorowej, poczuciem własnej odrębności, uznawaniem wartości wspól­nych całej grupie. Grupa ta musi mieć swoje wyznaczniki, składające się na jej definicję. W najdawniejszym okresie dziejów Polski takim wyznacznikiem, może najważniejszym, przy powstawaniu zbiorowej świadomości jej miesz­kańców była dynastia. Prawo polskie, historia polska, terytorium polskie - na­leżały do atrybutów domu panującego. Być Polakiem - czy może mniej ana­chronicznie - być mieszkańcem Polski, oznaczało "być poddanym dynastii polskich panów przyrodzonych". Pierwsza Hżstorża Polski napisana przez Galla Anonima na początku XII wieku jest poświęcona ukazaniu chwały panującego księcia i jego przodków.

Nie był to oczywiście tylko polski sposób traktowania dziejów. Powszech­nie wówczas wokół dynastii powstawały grupy ludzi świadomych swej odręb­ności. Polaków łączyła chwalebna przeszłość wspólnych bojów toczonych pod wodzą Mieszka, Bolesława Chrobrego i ich następców z cesarzem niemiec­kim, z książętami Czech czy Rusi, plemionami Pomorza i Prusów. Oczywiście, nie wszyscy poddani Piastów czuli się Polakami. Nie wiemy, ilu mieszkańców ziemi krakowskiej, Śląska, Mazowsza przyznawało się w początkach XI wieku do związku ponad plemiennego. Nie będzie jednak błędem założenie, że było ich coraz więcej i że łączyło ich uznawanie prawa dynastów do władzy nad kra­jem. Warto przytoczyć ciekawe spostrzeżenie Andrzeja Nadolskiego. Po zała­maniu pierwszej monarchii państwo zostało odbudowane ze starą nazwą - Pol­ski, wokół nowej stolicy, Krakowa. Jeszcze pod koniec X wieku. Kraków do władz­twa piastowskiego nie należał. Tymczasem już o jedno pokolenie później możni krakowscy stali się grupą, dzięki której następowała odbudowa państwa. Może czuli się - jako dłużej niż Polanie wdrażani przez Pragę do systemu, chrześci­jańskiego władztwa terytorialnego - bardziej potrzebni Piastom niż Przemyślidom? U pierwszych mogli odgrywać rolę specjalistów najwyższej rangi, u dru­gich musieli ustępować pierwszego miejsca Czechom i Morawianom. Właśnie u Piastów zaspokajali - znowu zapewne - potrzeby dotyczące dowartościowa­nia swojej pozycji, znaczenia, i to w skali międzynarodowej. Bolesław Chro­bry przyjmował u siebie cesarza rzymskiego Ottona III, a u schyłku życia uzy­skał koronę królewską. Kraje "Europy młodszej", leżące między Rzymem i Bi­zancjum, uzyskiwały status formalnie równorzędny starym monarchiom Zachodu: Francji i Anglii. Co prawda, Czechy jeszcze musiały czekać na awans do miana królestwa, ale po krajach skandynawskich Węgry i Polska uzyskiwa­ły władców namaszczonych sakrą królewską. Sakra ta nadana książętom pia­stowskim podnosiła ich prestiż międzynarodowy, o czym świadczą coraz to zaszczytne związki małżeńskie do czasów Mieszka II. Czy także i prestiż wewnętrzny - można mieć wątpliwości, ale kontakty z innymi państwami pod­nosiły znaczenie tej grupy społecznej, która stanowiła oparcie dla działań no­wego państwa - państwa suwerennego, "królestwa", posiadającego własną metropolię kościelną, własne diecezje, własnego (acz z obcej ziemi czeskiej) patrona, świętego Wojciecha, znanego w całej ówczesnej Europie. Państwa, którego bogactwo i sława były pomnażane dzięki zwycięskim walkom prowa­dzonym przez wiele lat z Pomorzanami, Czechami, Niemcami, wyprawom na bogate metropolie tej części Europy - Pragę i Kijów. Państwa, które stać było już na realizację bogatego programu potężnych inwestycji budowlanych ­w Gnieźnie, Poznaniu, na Ostrowie Lednickim czy w Gieczu.

Skupienie ziem, które stać się miały Polską, wiązało się z tworzeniem ­może raczej narzucaniem - wspólnych instytucji, podobnego modelu zarzą­dzania. Rzecz ciekawa: jak się wydaje w świetle obecnego stanu badań arche­ologicznych, liczne, główne grody królestwa piastowskiego - w Sandomierzu, Płocku, Gdańsku, nawet w Gnieźnie! - powstały około połowy X wieku. Może były zatem inwestycją dynastii organizującej nowo zdobywane ziemie według takiego samego sposobu budowy konstrukcji obronnych i - zapewne - podob­nego (acz nie identycznego) kształtu ustrojowego skarbowości i sądownictwa.

W ankietach personalnych jest na ogół parę rubryk do wypełnienia. Wy­kształcenie: na pewno w okresie młodości dynastii było coraz lepsze. Mieszko był samoukiem, acz już ocierał się o dwór cesarski i papieski. Bolesław Chro­bry przebywał jako młodociany zakładnik w Niemczech, wkraczał do Pragi i Kijowa, przyjmował najświetniejszych gości w Gnieźnie, gdzie też urządzał czy umożliwiał urządzanie arcybiskupstwa. Mieszko II był już na poziomie wykształcenia wyższego - ponoć znał języki obce, może nawet umiał czytać. Jego syn Kazimierz z kolei po pobycie w klasztorze i - przymusowych - woja­żach za granicą też musiał należeć do nielicznej elity intelektualnej kraju.

Kolejna rubryka: stan cywilny, ściślej - koligacje. W tym wypadku karie­ra Piastów była jeszcze bardziej widoczna. Co prawda, zapewne w czasach pogańskich kontentowali się żonami "miejscowymi", ale już Mieszko pojął księżniczkę czeską (Dubravca ad Meseonem venit - pierwszy zachowany za­pis rocznikarski), Bolesław Chrobry szukał kolejnych żon za wszystkimi nie­mal granicami swego państwa, natomiast Mieszko II skoligacił się z siostrze­nicą cesarza, córką palatyna Renu - Rychezą. Zapewne siostra Bolesława, Świę­tosława, była kolejno żoną króla Szwecji i króla Danii, matką króla Anglii i Norwegii. Jest ziarno prawdy w twierdzeniu, głoszonym ku pokrzepieniu serc zniewolonym Polakom w XIX wikeu, że z Piastami spokrewnione czy spowino­wacone są wszystkie dynastie panujące w Europie.

Jeśli dzieciństwo upłynęło w czasach pogańskich, a młodość w dobie two­rzenia Polski, to wiek dojrzały dynastii zaczął się w okresie wielkiego kryzysu społecznego i politycznego. Długo można by zastanawiać się nad mechani­zmami prowadzącymi do rozkładu wczesnej monarchii, opartej na sile druży­ny, i do powstania struktury społecznej określonej przez posiadanie ziemi. Ważniejsze są w tym wypadku skutki: w ciągu dziesięciolecia 1030-1040 na­stąpił rozkład państwa, przepadek zdobyczy lat poprzednich na południu i na zachodzie, utrata Grodów Czerwieńskich, Pomorza i Śląska. Rozruchy spo­łeczne i najazd czeski doprowadziły do ruiny gospodarczej, utracona została korona królewska, być może powstały nawet alternatywne koncepcje władzy innych dynastii. Dorobek lat poprzednich okazał się jednak na tyle silny, że państwo polskie, państwo Piastów, przetrwało kryzys i potrafiło przystosować się do nowych warunków. Nie bez trudności i załamań rozwojowych kolejne trzy pokolenia: Kazimierz, słusznie zwany Odnowicielem, Bolesław, ponow­nie koronowany król Polski, jego brat Władysław Herman i syn tegoż - Bole­sław Krzywousty, mimo różnych kłopotów i wewnętrznych, i zewnętrznych ustabilizowali istnienie państwa polskiego. To oni określili podstawowy jego kształt z Wielko- i Małopolską, Śląskiem, Mazowszem i Pomorzem. Oni defi­nitywnie utrzymali odrębność organizacyjną Kościoła polskiego i zasadniczy zrąb diecezji, które przetrwały aż do czasów rozbiorowych. Oni - najprawdo­podobniej - reformowali tak kształt administracji państwowej - prowincje, grody - jak i gospodarki, wprowadzając system, który słusznie czy niesłusznie nazy­wany jest systemem prawa książęcego. Za ich czasów odniesiono sukcesy po­lityczne: zdobycie Pomorza, koronacja królewska Bolesława Śmiałego, wojna z Niemcami w 1109 roku, które niezależnie od swojej trwałości wniosły kolejne wspólne informacje do zbiorowej wiedzy Polaków o przeszłości. Zaowocować to miało wspomnianą już pierwszą polską historią - kroniką Galla. Te pokolenia Piastów weszły do legendy; do świadomości narodowej w niemniejszym, a może nawet w większym stopniu niż wcześniejsze generacje. Tamte, bowiem prócz wiedzy o chrzcie, O złotym wieku Bolesława Chrobrego i jego roli w misji św. Wojciecha, dopiero z czasem uzupełnianej anachronicznymi informacjami o Szczerbcu i kijowskiej Złotej Bramie, niewiele pozostawiły w pamięci zbio­rowej. Pokolenia późniejsze wypełniły lepiej potrzebę posiadania mniej czy bardziej prawdziwych, ale wspólnych haseł, powszechnie zrozumiałych dla Polaków. Powrót Kazimierza Odnowiciela z wygnania ("witajże nam, witaj miły gospodynie"), sprawa biskupa krakowskiego Stanisława, który prawie dwieście lat później miał być kanonizowany i stać się patronem Królestwa, Psie Pole i triumf Polaków w walce z najazdem niemieckim, podbój Pomorza, testament Bolesława Krzywoustego - wszystkie te wydarzenia przekształcane wraz z nowymi potrzebami kolejnych stuleci stwarzały oś narracji o dziejach Polaków, w której Piastowie grali role główne.

Tradycja historiograficzna kończy ten okres w dziejach dynastii i w dzie­jach kraju śmiercią Bolesława Krzywoustego. Zapewne słusznie zgłaszane są wątpliwości, które dotyczą zasadności stawiania daty 1138 roku jako granicznej między różnymi formami rządów czy między odmiennymi kształtami gospo­darki. System prawa książęcego trwał nadal, rola Polski w handlu Europy po tym roku nie zmieniła się. Natomiast w dziejach dynastii - i tym samym w dzie­jach politycznych państwa - nastąpił istotny przełom. Trzy kolejne pokolenia: synów, wnuków i prawnuków Krzywoustego, żyły w czasach, gdy zmniejsza­ła się rola Polski w stosunkach międzynarodowych. Dla dziejów dynastii okres tych 150 lat stwarza jeszcze jedną trudność. Do czasów Krzywoustego "pano­wie Polaków" reprezentowani byli przez kolejnych władców rządzących lepiej czy gorzej całym krajem. Przez następne półtora wieku działało ich wielu jed­nocześnie. Czy reprezentantem rodu był pierwszy senior - Władysław wygna­ny przez braci, czy któryś z jego następców: Bolesław Kędzierzawy, Mieszko Stary czy Kazimierz Sprawiedliwy? Czy następne generacje należałoby oce­niać przez pryzmat dziejów Śląska i - po mało znaczącym w dziejach Bolesła­wie Wysokim - skupić się na dwóch kolejnych władcach: Henryku Brodatym, budowniczym nowego porządku, i Henryku Pobożnym, który padł w walce z Mongołami pod Legnicą w 1241 roku? Czy może ważniejsza była linia krakow­ska - Leszek Biały, Bolesław Wstydliwy - władająca coraz mniej samodziel­nie, a coraz bardziej pod wpływem możnych tej ziemi? Z linii wielkopolskiej, poza nie cieszącymi się dobrymi opiniami Władysławie Laskonogim i Włady­sławie Odonicu, może warto by osobno wspomnieć o pogromcy Brandenbur­czyków Bolesławie Pobożnym i jego bratanku Przemyśle II, który po dwustu latach przerwy przywrócił Polsce koronę królewską? Nie należy jednak zapo­minać o linii mazowieckiej. To z niej wyszli faktyczni odnowiciele zjednoczo­nego państwa. Co prawda, Konrad I cieszy się złą opinią jako polityk i jako człowiek, ale jego dwaj wnukowie: Leszek Czarny i - przede wszystkim ­Władysław Łokietek, należą już do postaci o trwałym miejscu w polskim pan­teonie narodowym. Niezależnie od braku jednego głównego bohatera, trzeba stwierdzić, że od połowy XII do schyłku XIII wieku dynastia stanowiła bardziej niż kiedykolwiek wyznacznik polskości. Oprócz organizacji kościelnej - "pol­skiej" metropolii w Gnieźnie, oprócz "prawa polskiego", które jednak i prze­kraczało granice państwa, i nie było wyłącznym systemem w polskich księ­stwach, właśnie ród panujący określał patrimonium Mieszków i Bolesławów. Było to tym istotniejsze, że rozbicie dzielnicowe przyniosło ze sobą - nieza­leżnie od malejącego znaczenia ziem polskich w polityce międzynarodowej ­wzrost liczby ludzi wciąganych do pełnienia służb publicznych, do sprawowa­nia władzy. W wielu księstwach śląskich, przynajmniej dwóch mazowieckich, w Wielkopolsce, w Małopolsce (Pomorze już odpadło z granic dziedzictwa Piastów) coraz więcej możnych, rycerzy, mieszczan zainteresowanych było w rządach krajem. Tym samym coraz więcej było ludzi umiejących kierować się racjami politycznymi, niezależnymi jedynie od osoby panującego. Ze szczególną wyrazistością okazało się to w czasach, które przyszły po zabójstwie Przemysła II, koronowanego na króla w Gnieźnie w 1295 roku przez arcybiskupa Jakuba Świnkę. Do walki o spadek po Piastach wystąpili czescy Przemyślidzi. Kolejnym królem Polski został - po wypędzeniu Władysława Łokietka - Wa­cław II czeski, władca kraju wkraczającego w okres rozkwitu gospodarczego i kulturalnego, kraju odgrywającego istotną rolę w polityce środkowej Europy. Sądzić można, że Polska stanęła wówczas przed dokonaniem zasadniczego wyboru kierunku dalszej drogi rozwojowej. Czy wraz z Czechami przyjąć oby­czaj, prawo, język (niemiecki), które charakteryzowały bardziej rozwinięte obszary Rzeszy, czy znaleźć dla siebie inny, własny model rozwojowy? Oczy­wiście i ten własny model nawiązywać musiał do kształtów ustrojowych Euro­py Zachodniej. Już w XIII wieku nastąpiło przemieszanie starego z nowym, prawa polskiego z niemieckim, form monarchii patrymonialnej z rodzącym się samorządem terytorialnym, gospodarki naturalnej z gospodarką pieniężną. Ale na prze­łomie XIII i XIV wieku doszło do konfrontacji nie tylko starego i nowego sposo­bu rządzenia i gospodarowania.

Pytanie zasadnicze dotyczyło pozycji, które w hierarchii społecznej mieli zajmować miejscowi ze swymi obyczajami, dorobkiem cywilizacyjnym, tra­dycją i historią. Wybór, który był dokonywany przez przedstawicieli górnych warstw społecznych w latach 1300-1306, dotyczył zatem wyboru między ob­cym - Czechem, Niemcem - a swoim, którego synonimem stał się z czasem Władysław Łokietek. Był on jako władca postacią kontrowersyjną dla sobie współczesnych, w zależności od bieżącej koniunktury politycznej różnie by­wał oceniany przez potomnych. Ale nie ulega wątpliwości, że w polemice pro­wadzonej między zwolennikami swojskości z jednej strony, a cudzoziemsz­czyzny z drugiej, stał się patronem tej pierwszej orientacji. W tym też charak­terze przeszedł do legendy narodowej jako typowy przedstawiciel polskości, z trudem dobijający się swego prawa, uparty, kroczący własną, samodzielną drogą. Po trzech pokoleniach władców nie liczących się w polityce Europy Władysław stał się tym panującym, którego losy wpływały na dzieje Krzyża­ków i Litwinów, Brandenburczyków, Czechów, a także w pewnej mierze na przebieg rywalizacji pierwszych potęg ówczesnych: cesarstwa Wittelsbachów i papiestwa, Andegawenów i Luksemburgów. Trudno jednoznacznie ocenić bi­lans jego panowania. Pozostawił po sobie królestwo zjednoczone, ale bardzo okrojone, pod własną dynastią, ale zniszczone i skłócone wewnętrznie. Nie ule­ga jednak wątpliwości, że królestwo, w którym świadomość narodowa miesz­kańców stała się znacznie silniejsza niż w poprzednich wiekach, a sukces mili­tarny, nawet jeśli pozorny - bitwa pod Płowcami - wszedł na stałe do tradycji polskiej, podobnie jak podanie o grotach w Ojcowie i solidarności międzysta­nowej w popieraniu Łokietka.

Jeśli z trzeciorzędnego konglomeratu państewek Polska za czasów Władysława stała się widocznym podmiotem polityki europejskiej, to czasy jego syna, Kazimierza zwanego Wielkim, przyniosły jej dalszy widoczny awans. W ciągu blisko czterdziestu lat nastąpiło nie tylko pomnożenie obszaru kraju przez odzyskanie Kujaw, skrawka Wielkopolski i nowo zdobytą Ruś Halicką. Wprowadzone zostały także dobrze zapamiętane przez potomnych reformy zmieniające Polskę w państwo szybko nadganiające opóźnienie w stosunku do sąsiadów. Opóźnienie gospodarcze było nadrabiane przez masowe lokacje miast i wsi; opóźnienie ustrojowe przezwyciężane w zakresie administracji, wojsko­wości, skarbu i prawodawstwa; opóźnienie wreszcie kulturalne zmniejszało się nie tylko dzięki fundacji uniwersytetu krakowskiego, lecz także poprzez wy­kształcenie generacji ludzi otwartych na nowości, umiejących zastosowywać je w praktyce życia polskiego, traktujących Koronę jako wartość zbiorową, niezależną od osoby monarchy. Schyłek dynastii w Polsce przyniósł jej - tak jak i początek - kolejne rozdziały legendy znacznie żywotniejszej niż wcze­śniejsze. "Król chłopków", "zostawił Polskę murowaną", jedyny władca w naszych dziejach z przydomkiem "Wielki". W dodatku Kazimierz był postacią barwną, nie papierową. Jego romanse stanowią do dziś kanwę różnych opo­wieści, jego sprawne, niekiedy bardzo surowe rządy stanowią wzór przywoły­wany przez wiele generacji polityków.

Czy śmierć Kazimierza w 1370 roku może być uważana za koniec życiorysu zbiorowego dynastii? Na to pytanie należy odpowiedzieć przecząco z dwóch powodów. Pierwszy dotyczy dalszej działalności Piastów w życiu politycznym kraju; drugi - wiąże się z rolą odgrywaną niejako pośmiertnie: w kształtowa­niu poglądów, formułowaniu osądów, tworzeniu pojęć ułatwiających porozu­miewanie się wzajemne Polaków.

Trzeba przyznać, że rola Piastów od schyłku XIV wieku może budzić różne wątpliwości. Formalnie następcą Kazimierza został jego siostrzeniec, Piast po kądzieli, Ludwik, król Węgier. "Wielki" dla swych ziomków, w dziejach naszego kraju nie zasłużył sobie na dobrą ocenę. Dopiero jego córka Jadwiga, król Polski, zaliczona w poczet świętych, weszła do narodowej legendy początkując nowy etap rozwoju państwa po małżeństwie z Jagiełłą, wielkim księciem Li­twy. Trudno jednak traktować ją jako Piastównę, mimo posiadanej przez nią kwarty krwi dynastów polskich. Pozostali jednak inni przedstawiciele rodu. Rozrodzeni książęta śląscy, już wówczas powszechnie uznający zwierzchność króla Czech, co prawda, odwoływali się do swych wielkich przodków, ale coraz bardziej przypominali jedną z licznych niemieckich rodzin książęcych. Ich rola polityczna, majątek, ambicje kurczyły się coraz bardziej w następnych stuleciach. Ostatni spośród nich książęta świdniccy (wygaśli ostatecznie w 1675 roku) byli już poza Polską nie tylko w sensie geograficznym, ale i poli­tycznym. Można ich widzieć jako jeden z licznych rodów arystokracji o sta­rych tradycjach, nie odgrywających większej roli w Koronie Czeskiej. Nieco więcej znaczyli bliscy krewni ostatnich Piastów na tronie - książęta mazowieccy.

Siemowit IV, pretendent do tronu polskiego, kandydat do ręki Jadwigi Andegaweńskiej, był ostatnim Piastem odgrywającym ważną rolę w polityce Europy Środkowo-Wschodniej. Jego związki z Krzyżakami, udział w wojnie domowej tzw. Grzymalitów z Nałęczami, kontakty z Litwą stawiały go wśród ważnych postaci wpływających na bieg wydarzeń nie tylko we własnych wło­ściach. Samodzielność tego księcia, możliwa dzięki wygrywaniu konfliktów między państwami ościennymi, skończyła się wraz z bitwą grunwaldzką. Ma­zowsze weszło wówczas w sferę coraz silniejszych wpływów Korony. Syno­wie Siemowita i jego brata Janusza I byli w coraz większym stopniu przedsta­wicielami wielkich rodów, może lepszymi niż inni. Wyróżniał się jedynie Bo­lesław IV, który posłużył panom krakowskim do szantażowania Kazimierza Jagiellończyka. Wysuwali oni kandydaturę księcia mazowieckiego na króla Polski, chcąc zmusić księcia Litwy do szybszej decyzji przyjęcia korony pol­skiej. Szantaż się udał, Kazimierz przybył do Krakowa, a Bolesław przeszedł do historii głównie jako inicjator tłumaczeń na język ojczysty zbiorów praw polskich i mazowieckich.

Rozrodzone w XIII wieku gałęzie rodu Piastów stopniowo usychały. Zabój­stwo w 1296 roku króla Przemysła położyło kres męskiej linii Domu Wielkopol­skiego, bezpotomnie zmarł w 1370 roku ostatni Piast na tronie Polski. W 1526 roku wygaśli książęta mazowieccy, w 1675 roku - śląscy. Ale jeszcze za życia Piastów powstawała ich legenda, która następnie rozwijała się niezależnie od doczes­nego bytu przedstawicieli rodu. Tworzyli ją pisarze - Gall, Kadłubek, Janko z Czarnkowa. Na pewno działali na zamówienie dworu, w interesie panują­cych, dbałych o swój wizerunek wobec świata. Ale czy tylko? Wydaje się, że było to również w interesie tych, "przez których księstwo stoi i stać będzie", jak stwierdził czeski kronikarz Kosmas - przez elitę władzy, której potrzebna była właściwa legitymizacja swojej pozycji w państwie i w świecie. Może tak­że potrzebna była i ludowi pospolitemu, który w dynastii chciał widzieć gwaranta stałych, znanych praw, ostoję naturalnego porządku rzeczy, ochronę przed zagrożeniem wewnętrznym i zewnętrznym. Dlatego zapewne utrwalone zo­stały w pamięci zbiorowej wizje Chrobrego jako symbolu "złotego wieku", Odnowiciela - przynoszącego pokój i porządek, Kazimierza Wielkiego - opie­kuna mieszczan, chłopów, Żydów. Na pewno w oficjalnej wersji funkcjonował pogląd o szczególnym charakterze rodu "panów polskich", rodu wybrańców bożych. Nie wiemy, czy opowieść Gallowa o bezpośredniej ingerencji Boga w dzieło wywyższenia Piastów była przyjmowana powszechnie przez współ­czesnych. Z czasem jednak ten pogląd, związany ściśle z utożsamieniem rodu z krajem, państwem, z całą Polską, zyskał prawo obywatelstwa. W czasie pro­cesów politycznych XIV wieku verus haeres, uprawniony przez prawo naturalne dziedzic korony oznaczał władcę z rodu Piastów. Do członków tej dynastii odwoływano się przy poszukiwaniu wzorów postępowania. Dobrzy Piastowie byli wspaniałymi wojownikami (Bolesław Chrobry, Bolesław Krzywousty), na dalszym planie akcentowano ich inne cechy - dobre, sprawiedliwe rządy krajem (Bolesław Chrobry, Kazimierz Odnowiciel, Kazimierz Sprawiedliwy, później - Kazimierz Wielki), hojność (Bolesław Śmiały), życzliwość i przy­stępność (Władysław Łokietek czy Kazimierz Wielki).

W XV wieku legenda piastowska nieco przybladła, ale od następnego stulecia zaczęła się szybko rozwijać. Krytyka niedostatków dnia powszedniego powo­dowała potrzebę poszukiwania właściwych przykładów z przeszłości. Stąd brał się zapewne mit "poczciwych przodków", który szczególnie rozwinął się w do­bie baroku. Coraz większe trudności, jakie przeżywała Rzeczpospolita, budzi­ły tęsknotę za upragnionym "złotym wiekiem", który - w co głęboko wierzono - panował ongiś w Polsce. Ongiś - to znahy za dawnych, dobrych władców, rodzimych Piastów. Dopiero w XVI wieku pojawiło się to właśnie określenie dy­nastii "panów polskich", stanowiące wieloznaczeniowy przekaz powszechnie rozumianych treści. Dotyczyły one szczęśliwej Polski, właściwych obycza­jów, swojskości, niekiedy oznaczały niechęć do cudzoziemszczyzny, dążenie do samodzielności politycznej, do zasobności gospodarczej. Biologiczny ko­niec rodu wiązał się więc z początkiem kolejnego etapu jego znaczenia. Le­genda piastowska zaczęła służyć do uzasadniania różnych racji politycznych.

Na ogół - jak czynili to działacze stronnictwa dworskiego w czasach Sta­nisława Augusta - z grona Piastów wybierano pozytywnego bohatera prze­szłości, który miał służyć potrzebom dnia współczesnego. Ostatni król Polski porównywał się do Kazimierza Wielkiego, acz jego przeciwnicy woleliby wi­dzieć na tronie Chrobrego lub Jana Sobieskiego (rodaka, więc Piasta!). Te cza­sy otworzyły kolejny, trwający do dziś, okres pośmiertnego życia polskiej dy­nastii: zaczęła ona służyć jako pojęcie, które ma ilustrować programy politycz­ne różnych partii i ugrupowań. W XIX wieku. Piastowie stanowili dekorację idei absolutyzmu czy silnej władzy potrzebnej Polsce lub przywoływani byli na potwierdzenie potrzeb "gminowładztwa". Kiedy historia stała się dominem karnawałowym potrzebnym politykom, w coraz większym stopniu wykorzy­stywano ją do używania niekiedy dowolnych przykładów działania władzy czy opozycji.

Piastowie wówczas zaczęli przeżywać prawdziwy renesans swego znaczenia. Stali się patronami partii chłopskiej, symbolem polskiej tradycji ekspo­nowanej przez stronnictwa narodowe, by wreszcie nadać nazwę ideom bardzo generalnym, określającym granice, politykę międzynarodową, kształty społecz­ne Polski. Idea "Polski Piastowskiej" przeciwstawiana idei "Polski Jagielloń­skiej" przechodziła jednak dziwne meandry. Przed 1939 roku stanowiła przeciw­stawienie ,jagiellońskim" propozycjom sanacji. Po 1945 roku przeszła z haseł partii narodowych do haseł nowego, komunistycznego establishmentu. "Powrót do piastowskich granic", "ziemie piastowskie" czy nawet "propiastowskie"(?), te sformułowania, uzasadniające nowy geograficzny kształt Polski, stawały się synonimem traktowanego z namaszczeniem "powrotu do naturalnej polityki polskiej". Idea ta nie zawsze miała pokrycie w znanych faktach. Stąd też, nieco paradoksalnie, paru wybitnych Piastów nie cieszyło się w pierwszych latach Polski Ludowej dobrą opinią. Mieszko I przecież przyjął chrzest, Chrobry ­patron endecji - wyprawił się na Kijów, Kazimierz Wielki zrezygnował ze Śląska i Pomorza, a zajął Ruś. Do dobrych Piastów należeli: Krzywousty, Bo­lesław Śmiały, Łokietek. Pierwszy zajął Pomorze, drugi walczył z biskupem, trzeci bronił Polski przed Niemcami. Dopiero po 1956 roku Kazimierz Wielki został zrehabilitowany, a w czasach dekady gierkowskiej uznany za władcę budującego "nową Polskę", zamożną, murowaną, uzupełnianą nowymi osada­mi. W tymże czasie jednak nastąpiło rozejście się wyników badań prowadzo­nych nad Polską średniowieczną i oficjalnych stanowisk politycznych. Te pierw­sze w znacznym stopniu odeszły od ilustrowania dziejami Piastów teraźniej­szości, te drugie - odwoływały się do historii dynastii jako do dość ogólnikowego i nie najważniejszego przesłania.

Natomiast osobnym nurtem biegła popularna znajomość dziejów Polski, w której, gwoli przeciwstawieniu się hasłom oficjalnym, stare poglądy, przez naukę negowane, funkcjonowały nadal. Dziś wszystko wskazuje na to, że po­śmiertne dzieje Piastów będą miały w polityce ciąg dalszy.

Czy pisząc życiorys można bliżej zająć się podsumowującą charakterystyką zbiorowego bohatera? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i chyba trze­ba ją podzielić na trzy części: pierwsza dotyczyć będzie osób, druga - dokonań państwa w czasach, gdy odpowiedzialność za nie ponosili Piastowie, trzecia ­roli mitu dynastycznego w czasach nowożytnych. Charakterystyka wewnętrz­na członków dynastii może być dokonana z dużym przybliżeniem. Ostrożnie traktować należy opisy hagiograficzne, więcej informacji przynoszą przydom­ki władców, wsparte niekiedy wiadomościami o działalności Piastów. Bole­sław zyskał przydomek Chrobrego bardzo wcześnie, może jeszcze za życia. Rzeczywiście opis sforsowania Bugu przez Polaków idących na Kijów pozwa­la przyjąć pogląd o odwadze naszego władcy. Wiemy też, że był tęgi ("przebiję brzuch twój tłusty" - prowokował go wojewoda ruski). Zapewne przypominał charakterem innych, wielkich wodzów średniowiecza: surowy, według tradycji ostro karzący przewinienia, lubił wystawność (opis zjazdu w Gnieźnie poka­zuje tę cechę), jego noc z księżniczką ruską świadczy o temperamencie. Inna sprawa, że hojność i roztaczany przepych były atrybutami władcy, a zniewole­nie branki mogło także nosić znamię aktu politycznego. Szczodrym i Śmiałym był król Bolesław II, zapewne też o wybujałym temperamencie. Ta cecha zresztą powtarzała się w rodzie: praktyki Konrada Mazowieckiego (zabójstwo schola­styka Czapli), Przemysła II (niejasna sprawa śmierci jego żony), a także po­czynania Kazimierza Wielkiego (utopienie księdza Baryczki, jego legendarne romanse z przedstawicielkami wszystkich możliwych nacji) świadczą o tym dobitnie. Wsadzanie krewnych do klatki, zadawanie tortur, rzucanie się z no­żem na sąsiadów - wypadki znane z dziejów Śląska - nie wystawiają najlepszej opinii obyczajności książąt piastowskich. Co prawda, przypadki Mikołaja II ściętego w Nysie za napad z bronią w ręku, czy śmierć Bolesława III z przeje­dzenia (po spożyciu 13 kurcząt) dotyczą już linii bocznej, ale wydaje się, że były bliskie także obyczajom w Gnieźnie czy Krakowie. Wiele przydomków świadczy o cechach fizycznych. Przydomki: Plątonogi (Mieszko), Łysy (Bole­sław), Kędzierzawy (Bolesław), Brodaty (Henryk), Wysoki (Bolesław), Brzu­chaty (Henryk), Łokietek (Władysław), Gruby (Henryk), Krzywousty (Bole­sław, acz w tym wypadku mogło chodzić o "krzywe" mówienie, krzywoprzy­sięstwo), Biały (Leszek) czy Czarny (Leszek) - pozwalają na snucie przypuszczeń, jak wyglądali różni Piastowie. Były też określenia dotyczące pozytywnych cech charakteru - Prawy (Henryk, ale chodziło tu zapewne o "prawość rycerską"), Pobożny, Wstydliwy (Henryk, Bolesław - w tym wypadku są to wskazówki mówiące o nowych formach pobożności w XIII wieku), które pozwalają na okre­ślenie prądów kulturalnych na niektórych dworach piastowskich.

Mowa była tylko o mężczyznach; kobiety w dynastii piastowskiej nie bu­dziły większego zainteresowania u współczesnych i potomnych. Jeśli płeć pięk­na jest obecna w historii Piastów, to ze względu na małżonki władców: Ryche­zę, córkę palatyna Renu, Agnieszkę, Kunegundę (Kingę) czy Jadwigę, świę­tą patronkę Śląska. Wyjątków było niewiele. Należą do nich wpół legendarna Świętosława Mieszkówna, kolejno żona królów Szwecji i Danii, i przede wszystkim długoletnia regentka Królestwa Polskiego po śmierci swego brata Kazimierza - Elżbieta Łokietkówna, matka króla Ludwika Węgierskiego. Nie cieszyła się ona zresztą specjalną estymą u poddanych. Mariaże w średniowie­czu miały charakter polityczny, zapewniać miały przymierza, otwierać możli­wości dziedziczenia tronów i ziem. Były oczywiście wyjątki: Władysław, książę legnicki, ożenił się z księżniczką mazowiecką dla jej posagu (po którego roz­trwonieniu rzucił swą żonę), małżeństwo Kazimierza Wielkiego z Krystyną Rokiczaną było zawarte wbrew wszelkim interesom państwa. Ale generalnie małżeństwa stanowiły ważny element polityki, jako że powiązania rodzinne określały sojusze międzypaństwowe. Dzieci zrodzone ze związków małżeń­skich stanowiły narzędzie polityki międzynarodowej - w wypadku dynastii piastowskiej dość ograniczonej terytorialnie. Oczywiście, zdarzały się nawet małżeństwa hiszpańskie, ale na ogół, szczególnie w XIII-XV wieku, koligacje Pia­stów obracały się najwyżej w gronie książąt niemieckich, ruskich czy własnej rozrodzonej familii. Rozrodzonej - bo królowie i książęta piastowscy mieli i po kilkanaścioro dzieci. Niewątpliwie wyjątkiem, który miał mieć najpoważ­niejsze konsekwencje polityczne, było wydanie córki Łokietka, wspomnianej Elżbiety, za króla Węgier Karola Roberta Andegaweńskiego. To małżeństwo przyczyniło się znacznie do przemian zachodzących w Polsce w XIV wieku, a zwią­zanych kolejno z unią z Węgrami i Litwą.

Dokonania Piastów w historii Polski na pewno trudno przecenić. Powstanie państwa, jego rozwój, osiągnięcia zawdzięczamy nie tylko władcom. Ale jak za wynik bitwy odpowiada wódz naczelny, tak dynastia "panów polskich" odpowiada za udaną budowę organizmu państwowego, scalenie granic, stwo­rzenie społeczeństwa świadomego swej odrębności. Być może gdyby Piastów zabrakło, inna dynastia mogłaby wykonać ich dzieło. Nie zmienia to faktu, że nie inny, ale piastowski ród stał się spoiwem Polski - i państwa, i społeczeń­stwa - w jej najdawniejszym okresie dziejów. Symbolem tego stanu rzeczy może być godło rodu - Orzeł Biały, przynajmniej od XIII wieku towarzyszący Piastom - które stało się narodowym znakiem rozpoznawczym. Nie ma ono bezpośrednich związków z rzeczywistością historyczną. "Ród Piastów" nie zawsze pełnił rolę utrwalania polskości. Wydarzenia z XIV i XV wieku, kiedy to śląscy książęta działali wespół z Czechami czy Węgrami, a mazowieccy z Krzy­żakami, wyraźnie ten stan rzeczy pokazują. Dynastia - co jest truizmem - nie była monolitem. Walki wewnętrzne niszczące kraj i ludzi toczyły się w jej łonie i w X wieku (Bolesław Chrobry z przyrodnimi braćmi), i w XI wieku (Mieszko II z Bez­prymem, Bolesław Krzywousty ze Zbigniewem), nie mówiąc już o czasach roz­bicia dzielnicowego, stanowiących nieustającą serię wojen, najazdów, sporów i gwałtów wzajemnych. Wojny prowadziły ze sobą różne księstwa, walczyli książęta mazowieccy i śląscy. W XV wieku Piastowie stawali się jedynie - lep­szymi lub gorszymi gospodarzami swych majątków. Ta wiedza jest dziś jed­nak dostępna nielicznej grupie zawodowych historyków. Dla innych - nie tyl­ko w kraju, także dla cudzoziemców - słowo "Piast" oznacza tożsamość miesz­kańców naszego kraju, należy do części ich definicji. Stanowi też jedno z nielicznych haseł - takichjak Wawel, Racławice, Warszawa - będących wza­jemnym znakiem rozpoznawczym Polaków.


Żródła:

"Dynastii Europy" - praca zbiorowa pod redakcją Antoniego Mączaka