
Jan II (Janusz) "Dobry" Piast (urodzony około 1460 roku, zmarł w Raciborzu, 27 marca 1532 roku) herb
Syn Mikołaja I Piasta, księcia opolskiego, niemodlińskiego, brzeskiego, kluczborskiego, strzeleckiego i Magdaleny Piastówny Brzeskiej, córki Ludwik II Piasta, księcia brzeskiego i legnickiego.
Książę opolsko-strzelecki, brzeski pomiędzy 23 majem 1475 a 4 września 1476 rokiem do 27 marca 1532 roku, książę gliwicki od 1494 roku do 27 marca 1532 roku, książę toszecki od 1495 roku do 27 marca 1532 roku, książę niemodliński od 27 czerwca 1497 roku do 27 marca 1532 roku, książę bytomski od 1498 roku do 27 marca 1532 roku, książę na Koźlu od 1509 roku do 27 marca 1532 roku, książę raciborski od 1521 roku do 27 marca 1532 roku.
W 1532 roku zapewne poślubił nieznana z imienia kobietę.
Jako siła polityczna na Śląsku liczył się jeszcze za życia ojca, jednak właściwe rządy przejął, wraz z braćmi - Ludwikiem i Mikołajem II, po jego śmierci. Również Ludwik opuścił ziemski padół w niedługim czasie (a dwaj kolejni bracie zmarli w dzieciństwie), więc ziemię podzielono wkrótce pomiędzy dwóch Piastów. Objął władzę nad Opolem, Strzelcami i w Brzegu, a Mikołaj w Niemodlinie.
Rządził ojcowizną przez ponad siedem dekad, rozwijając i rozszerzają granice księstwa m.in. o ziemię prudnicką, gliwicką i toszecką.
Jan II stracił brata Mikołaja II w tragicznych okolicznościach 27 czerwca 1497 roku. Książę opolski oskarżony o zdradę stanu i obrazę majestatu (rzucił się z nożem na królewskiego namiestnika księcia cieszyńskiego Kazimierza II) po osądzeniu przez sąd mieszczan nyskich, został ścięty. W ciągu następnych dziesięciu lat stracił także matkę oraz trzy siostry. Latem 1507 roku był już jedynym z opolskich Piastów.
Jan II opolski, zwany jeszcze za życia "Dobrym" - współcześnie stało się to jego przydomkiem, urodził się około 1460 roku. Za życia ojca nie był prawdopodobnie do rządów przypuszczalnie, gdyż jego imię nie figuruje na żadnym dokumencie z tych czasów. Po raz występuje on jako książę i pan Opola dopiero 4 września 1476 roku, kiedy jego ojciec Mikołaj I - jak wynika z dokumentów już nie żył, choć jeszcze 14 sierpnia tegoż roku występuje wśród żywych z okazji przekazania zamku w Sławięcicach rodzinie muojskich. Skądinąd znów wiemy, że tuż po śmierci męża współuczestniczyła w rządach wdowa po Mikołaju I, Magdalena, córka Fryderyka I legnickiego.
Różnica wieku między Mikołajem II a Janem była niesielska, natomiast charakterem różnili się znacznie. Późniejsze kroniki przedstawiają Jana jako Człowieka łagodnego, pokojowo usposobionego, Mikołaj natomiast, pełen temperamentu, nerwowy i popędliwy, bywał niekiedy trudny we współżyciu. Jan był powolny w decyzjach, ostrożny, nawet tchórzliwy. Mikołajowi nigdy nie zbywało na odwadze. Decyzje podejmował nagle, bez większego zastanowienia. Przy tak różnych usposobieniach dochodziło zapewne między braćmi do nieporozumień, brak jednak danych na potwierdzenie tego przypuszczenia. Wiemy tylko, że przed śmiercią Mikołaj prosił matkę, by wybaczyła mu winy.
Już ów dokument z 4 września 1476 roku zdradza pokojowe dążenia księcia Jana, chęć załagodzenia zastałych, jeszcze przez ojca wszczętych sporów. Tego dnia doszło w Grodkowie do ugody między występującymi imieniu Jana pełnomocnikami - Janem Wrolińśkim, marszałkiem opolskiego księstwa i Janem Proskowskim - a niejakim Tristamem Pogrejem w sprawie majątków położonych w okręgu brzeskim i niemodlińskim. Książę zobowiązywał się zapłacić 212 guldenów i pokazać je na ręce rady miasta Nysy w niedzielę po świętym Michałem. Pieniądze te miał otrzymać Tristanem Pogrel, który w zamian za to zrzekł się wszelkich pretensji i praw do owych majątków.
Doszedłszy do władzy, Jan Dobry powiększał terytorium księstwa, co również znalazło odbicie w pierwszych aktach prawnych, wydanych po śmierci Mikołaja I. Wiadomo, że już w początkach 1477 roku książę oleśnicki i Konrad "Biały" wołowski przekazali książętom opolskim swe uprawnienia do zamku i Okręgu prudnika. Przypuszczać należy, że chodziło tu o kupno, tą drogą bowiem poszerzał Jan opolski granice swych ziem i tej ogólnej tendencji rozrostu księstwa podporządkowana była cała wewnętrzna i zagraniczna polityka księcia. Nawet małżeństwa sióstr służyły tym samym celom. Tylko te spośród nich mogły liczyć na znaczniejszy posag, których zamążpójście otwierało widoki na korzyści terytorialne.
Wystrzeganie się przez całe lata wojen uchroniło obu braci od nadmiernych wydatków. Oszczędna i umiejętna gospodarka przynosiła duże dochody. Mając pewne kapitały, umiał je Jan opolski powiększać, pożyczając znaczne sumy na wysoki procent, zawsze jednak ludziom zasługującym na zaufanie i za odpowiednim poręczeniem. Wiadomo też, że poddanych, którzy weszli w kolizję z prawem i dostali się do więzienia, wypuszczał na wolność, gdy zapłacili wysoki okup i złożyli przyrzeczenie, iż nie będą szukać pomsty na książętach.
Jeszcze za życia Mikołaja rozrosło się terytorialnie księstwo opolskie. Główne jednak sukcesy w tej dziedzinie przypadły na lata samodzielnych rządów księcia Jana II. W rok po ścięciu Mikołaja II przybrał on nowy tytuł - "pan na Niemodlinie". Równocześnie niemal z tym nabytkiem na zachodzie rozszerzył swe granice i na wschodzie, kupując część okręgu bytomskiego wraz z zamkiem Swierklańcem za sumę 1900 florenów. 6 Nie gardził nawet drobnymi nabytkami, przejąwszy np. w 1499 roku z rąk księcia Fryderyka legnickiego trzy wsie w okręgu kluczborskim.
Pierwsze lata XVI stulecia nie przyniosły większych zmian w stanie posiadania księcia, ale już w 1509 roku udało mu się przyłączyć do swego państewka ważny okręg kozielski, który od 1353 roku pozostawał w ręku książąt oleśnickich. Po wcieleniu tego okręgu księstwo opolskie połową swej południowej granicy oparło się o księstwo raciborskie, a władztwo Jana II rozciągało się od Byczyny i Kluczborka po Prudnik i Koźle, od Niemodlina po Woźniki i Bytom. Jeszcze w 1478 roku otwarły się perspektywy na przyłączenie ziemi raciborskiej, zgodnie bowiem z zawartą wówczas umową o przeżycie obszar ten na wypadek śmierci bezdzietnego księcia Walentyna z dynastii Przemyślidów miał przejść w ręce ostatniego Piasta opolskiego, co faktycznie nastąpiło w 1521 roku.
W ten sposób w ciągu kilkudziesięciu lat swych rządów Jan II stworzył jedno z najpotężniejszych księstw na terenie Śląska. Zarówno pod względem obszaru, jak i zasobności gospodarczej żadne inne księstwo nie mogło się z nim równać, mimo że nie było tam wielkich i ludnych miast. Źródła bogactwa tkwiły gdzie indziej - w rolnictwie, hodowli, leśnictwie oraz w górnictwie.
Dłużnikami Jana II byli podówczas książęta legniccy, płacący mu wysokie odsetki. Wrocław od szeregu lat zalegał z wypłatą znacznego długu. Karol ziębicki, syn Jerzego z Podiebradu, niegdyś króla Czech, winien był księciu Janowi poważną sumę 25 tysięcy węgierskich florenów, pożyczonych pod zastaw księstwa ziębickiego.
Jan Dobry popierał przede wszystkim te dziedziny gospodarki, które w największym stopniu zasilały kasę książęcą. Coraz większe dochody przynosiło rozwijające się górnictwo, zwłaszcza po nabyciu Bytomia i Tarnowskich Gór. Według rachunków zachowanych w archiwum w Merseburgu dochody z kopalń w Tarnowskich Górach były znaczne, ale nierównomierne w poszczególnych latach. I tak w 1528 roku kopalnie te przyniosły 9304 floreny 10 groszy 2 halerze, w 1532 roku tylko 4438 florenów, a w rok potem blisko 9 tysięcy florenów; trudno tu zrozumieć fakt, że w 1535 roku dały zaledwie 435 florenów. Ważną pozycję stanowiła też gospodarka rolno-leśna, głównie hodowla, znajdująca zbyt na chłonnych rynkach miast dolnośląskich. Książę Jan, z natury oszczędny, w latach późniejszych posunął tę oszczędność aż do skąpstwa. Nadal gromadził kapitały i nadal udzielał pożyczek, nawet monarchom. Nie gardził też handlem. Jeszcze za życia Mikołaja, w 1492 roku, kupiec wrocławski nabył od książąt opolskich trzy beczki wina węgierskiego po 49 guldenów za beczkę. Można zatem przypuścić, że takich transakcji było więcej, nie znalazły tylko odbicia w źródłach.
W wyniku wszystkich tych zabiegów zdołał książę Jan podczas swego długiego, bo liczącego 56 lat panowania, w tym około 35 lat samodzielnych rządów, objąć w posiadanie cały niemal Górny Śląsk. Po raz pierwszy w ciągu stuleci udało się temu ostatniemu Piastowi opolskiemu dokonać dzieła, którego nie potrafiło urzeczywistnić wielu jego bardzo energicznych przodków. Ukoronowaniem tych wysiłków było - jak wiemy - przyłączenie w 1521 roku ziemi raciborskiej. Oba księstwa opolskie i raciborskie - rządzone kiedyś przez Piastowiczów, odrębne przechodziły koleje losu, odkąd w Raciborzu usadowiła się linia czeskich Przemyślidów. W obce ręce przechodziły też takie włości, jak Koźle, Bytora czy Niemodlin. Złączył je dopiero w jedną całość książę Jan.
Przejęcie ziemi raciborskiej potwierdziły różne układy pierwszy, wspomniany tu już, z 1478 roku, i kilka innych, z których najważniejszy zawarty został w 1511 roku. W umowie tej książę raciborski Walentyn, nie cieszący się zdrowiem i bezdzietny, przekazywał na wypadek swej śmierci całe księstwo raciborskie Janowi II. Potwierdził następnie ów układ król Czech i Węgier, Władysław II Jagiellończyk, a w dziesięć lat później, po śmierci Walentyna, wcielił książę Jan ziemię raciborską do księstwa opolskiego i w ostatnim okresie swego życia sprawował władze nad obszarem wynoszącym około 12 tysięcy km.
Samo księstwo opolskie, ciągnące się od Ścinawy, Nysy Kłodzkiej i Odry na wschód, aż do źródeł Prosny i Małej Panwi, opierało się na południu o zbocze Sudetów. W skład tego księstwa wchodziły biskupie enklawy Ujazdu i Zabrza oraz okręg Prudnika, Koźla i Gliwic. Razem wzięte obejmowało ono około 7500 km2 powierzchni.
Księstwo raciborskie liczyło około 3000 km. Okręg Bytomia i Tarnowskich Gór, od 1498 roku przynależny do księstwa opolskiego, obejmował około 600 km2. Do roku 1534 zaliczano także do księstwa opolskiego okręg Byczyny i Kluczborka, wynoszący około 550 km2.
Jeśli polityka unifikacyjna Jana II i ważniejsze akty prawne z jego czasów są nam znane, to o prywatnym życiu księcia niewiele wiemy. Zachował się wprawdzie pochodzący z XVII wieku kopiariusz kancelarii książęcej, jednakże zawiera on jedynie dane czysto urzędowe. Również w innych źródłach śląskich prywatne sprawy Jana II nie znalazły prawie żadnego odbicia. W wielkiej liczbie różnych kronik i kroniczek miejskich wiadomości o nim są bardzo rzadkie, a z samego księstwa opolskiego czy. też miasta Opola zachowały się zaledwie szczątki źródeł.
Jedną z przyczyn tego ubóstwa przekazów historycznych jest zapewne fakt spalenia w 1686 roku kilku skrzyń dokumentów, dotyczących miasta Opola i księstwa opolskiego. Zdarzyło się bowiem wówczas, że jeden z urzędników szperających w archiwum miejskim zmarł na zarazę, która następnie pochłonęła wiele ofiar. Mieszczanie opolscy doszli do wniosku, że choroba miała swe źródło w starych dokumentach, i by ją zniszczyć, wydali na pastwę płomieni wiele cennych papierów, umniejszywszy w ten sposób możliwość poznania dziejów całego regionu. Przedstawiając więc sylwetkę ostatniego Piasta opolskiego, musimy ograniczyć się tylko do najważniejszych wydarzeń, znanych z innych źródeł śląskich.
Nie wiemy na przykład, czy książę Jan był żonaty. Utrzymuje się pogląd, że zmarł w stanie bezżennym i był bezdzietny, podobnie jak jego brat Mikołaj, jednakże kanonik wrocławski, Mateusz Scholtiss, żyjący w latach 1530-1580, wspomina w swojej kronice o ożenku księcia. Podobną wzmiankę znajdujemy u kronikarza legnickiego z XVII wieku. Potwierdza to też korespondencja margrabiego Jerzego Hohenzollerna, gdzie jest mowa nie tylko o wdowie po księciu, lecz również o córkach. Czy tak faktycznie było, nie wiadomo.
Należy przypuszczać, że książę, zamiłowany w pokoju, nie lubił się mieszać do wielkiej polityki i wiódł raczej skromne życie, bez szumnych zabaw i tłumnych zjazdów. Z dwóch zamków, jakie w tym czasie istniały w Opolu, upodobał sobie zamek w Pasiece i tam zapewne miał swą kancelarię i cały dwór. Do rozrywek książęcych należało przede wszystkim polowanie. Świadczyłoby o tym polecenie księcia, by rzeźnicy Opola, Strzelec i Głogówka dostarczali serca, wątroby i inne wnętrzności zwierzęce dla dworskich sokołów, krogulców i jastrzębi. Poza tym ludność: wiejska była obowiązana brać udział w polowaniach z nagonką. Niektóre wsie zwalniano od tych ciężarów, ale w zamian za to musiały one hodować dla księcia myśliwskie ptaki. Zamek na Pasiece, leżący na wyspie, a więc z natury obronny, był bardziej fortecą niż wygodną rezydencją, jakich wiele powstawało w tym czasie.
Wiadomo, że Jan II, choć niechętnie opuszczał swe włości, wyprawił się w 1476 roku do Włoch jako wysłannik króla Macieja Korwina po jego narzeczoną Beatryczę, córkę Ferdynanda, króla Apulii. Oprócz księcia opolskiego uczestniczyli w tym poselstwie biskup wrocławski Rudolf i Jan biskup Varadynu. Przy tej okazji był też książę opolski w Budzie na ślubie króla Węgier z ową Beatryczą. W późniejszych latach wolał raczej załatwiać wszelkie sprawy przez posłów, ale korespondencję prowadził bogatą, utrzymując bliskie kontakty z książętami śląskimi, a także z dworem polskim i czeskim. Nie wahał się też pisać do papieża, by mu przedstawić groźbę szerzenia się luteranizmu na terenie księstwa opolskiego.
Liczne pisma księcia i do księcia znalazły się w aktach dyplomatycznych biskupa Piotra Tomickiego (1464-1535), wydanych potem częściowo jako "Acta Tomiciana". A choć dotyczą one w pierwszym rzędzie spraw politycznych i gospodarczych, to jednak rzucają pewne światło na osobę Jana II.
Jednym z głównych jego zmartwień po scaleniu i poszerzeniu księstwa był brak sukcesora. Waga tego problemu rosła, w miarę jak Jan się starzał. Bo któż mógł wchodzić w grę jako spadkobierca? Na Śląsku żyły wprawdzie jeszcze dwie linie Piastowiczów - cieszyńska i legnicka. Fryderyka II legnickiego, swego wuja, nie brał książę pod uwagę, zapewne z racji sporów o Kluczbork i Byczynę. Kazimierz II cieszyński zaś był głównym sprawcą ścięcia Mikołaja II.
Sukcesją po bogatym Piastowiczu zajmowało się kilku Ówczesnych władców. Prawa zwierzchnie do całego Śląska przysługiwały, jak wiemy, królom czeskim. Panujący wówczas w Czechach Władysław Jagiellończyk przekazał te prawa swemu najmłodszemu bratu, Zygmuntowi (nazwanemu później "Starym"), gdy ten był jeszcze księciem głogowskim. Zygmunt zaś z chwilą objęcia tronu w Polsce zrzekł się ich za zgodą króla Czech na rzecz Kazimierza cieszyńskiego lub jego powinowatego, Bartłomieja ziębickiego. W ten sposób została zmarnowana dogodna okazja przyłączenia do królestwa polskiego ziemi stanowiącej niegdyś cześć dawnej Polski piastowskiej.
Dalszym kandydatem do spuścizny po księciu Janie był burgrabią Pragi, Zdenko Lew z Romitala, który z racji swych posiadłości i swego stanowiska należał do najbardziej wpływowych osób na dworze królewskim w Pradze. Władysław Jagiellończyk, któremu Czesi nadali nieco ironiczny przydomek króla "Dobrze", nie odmawiał ekspektatywy na spadek opolski i innym kandydatom. Potwierdził roszczenia Fryderykowi II legnickiemu, którego matka była księżniczką opolską. Także samemu Janowi II podczas swej bytności we Wrocławiu w 1511 roku przyrzekł uroczyście zupełną swobodę w dysponowaniu księstwem opolsko-raciborskiego, przez co jeszcze bardziej została zagmatwana sytuacja prawna.
Do grona osób pragnących przejąć spadek po ostatnim Piaście opolskim przyłączył się jeszcze jeden pretendent, najmniej znany i początkowo najmniej posiadający szans, mianowicie książę Jerzy Hohenzollern, rodzony brat Albrechta, ostatniego wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego.
Jerzy był blisko spokrewniony z Jagiellonami, gdyż jego matka Zofia była siostrą Władysława, króla Czech i Węgier, oraz Zygmunta, króla Polski. Dostawszy się na dwór w Budzie, ów książę ożenił się w 1509 roku z bogatą wdową po Janie Korwinie, Beatryczą, a po jej śmierci w następnym roku został spadkobiercą jej olbrzymiej fortuny. Węgierskie stosunki nie bardzo odpowiadały Jerzemu ze względu na silną opozycję narodowego stronnictwa pod wodzą Zapolyów i dlatego starał się zamienić swe dobra węgierskie na jakieś śląskie włości.
Ciesząc się sympatią króla Władysława, już w 1506 roku otrzymał z jego rąk opuszczone przez Zygmunta "Starego" księstwo głogowskie, a poza tym przyrzeczenie przekazania mu księstwa opolsko-raciborskiego na wypadek bezpotomnej śmierci Jana II. Znając zmienność przyrzeczeń królewskich i mając potężnych przeciwników, mógł Jerzy Hohenzollern powątpiewać w powodzenie swych zamierzeń. Jednakże z podziwu godną wytrwałością uparcie dążył do celu i już w 1511 roku udało mu się na tyle zbliżyć do starego samotnika w Opolu, że Jan II dopuścił go do wspólnego układu księciem raciborskim Walentym, mimo że dwa lata przedtem stany śląskie wymogły na królu Władysławie. II; że nie może otrzymać żadnego księstwa na Śląsku, kto nie, był stałym mieszkańcem tej ziemi.
Niezależnie od tego układu wszedł Jerzy w porozumienie z Walentym w sprawie podziału księstwa opolskiego na wypadek śmierci księcia Jana. Z drugiej znów strony taką samą umowę zawarli między sobą inni potencjalni sukcesorzy - Kazimierz cieszyński, Fryderyk legnicki i Zdenko Lew z Romitala.
Tymczasem w 1516 roku zmarł król Węgier i Czech, Władysław II, a jego syn i następca, Ludwik II Jagiellończyk, który potwierdził wszystkie układy w sprawie księstwa opolsko-raciborskiego, jakie zostały uznane przez ojca. Jerzy Hohenzollern, od dawna związany z dworami w Budzie i Pradze, a ponadto przez czas pewien wychowawca młodego króla, liczył teraz na pomoc Ludwika. Faktycznie, dzięki opiece i pomocy dworu królewskiego i udało się księciu nabyć na Śląsku Karniów, Głubczyce, Beneszów i Nydek, a potem od Jana II miasto Bogumin. W ten sposób umocnił Hohenzollern swą pozycję na Śląsku i stopniowo zaczął różnymi metodami rozszerzać swój stan posiadania. Wysuwał pretensje do Głogowa, ale tutaj przeciwstawiali mu się solidarnie Kazimierz cieszyński i Fryderyk legnicki. Widząc, że ci książęta piastowscy mogą być najsilniejszą przeszkodą na drodze do opanowania także ziemi opolsko-raciborskiej, postanowił Jerzy wejść z nimi w porozumienie i rzeczywiście doprowadził do układów małżeńskich, wydając dwie swoje siostry za Piastowiczów Legnicy i Cieszyna. I tak w 1518 roku Anna Hohenzollern wyszła za mąż za księcia Wacława, syna Kazimierza cieszyńskiego, a Zofia za owdowiałego przed rokiem Fryderyka II legnickiego. Chciał jeszcze Jerzy przefrymarczyć trzecią swą siostrę, Małgorzatę, projektując jej zamążpójście za garbatego i całkowicie wycieńczonego chorobami księcia Walentego raciborskiego, ale tutaj Małgorzata stawiła niespodziany opór i Jerzy musiał zrezygnować z tego zamiaru. Zachłanny Hohenzollern pragnął również osadzić na wrocławskim tronie biskupim - po śmierci Jana Turzo swego 21-letniego brata, Jana Albrechta, studiującego wówczas w Rzymie, i w ten sposób opanować to biskupstwo. Kapituła wrocławska jednak obawiała się ze względu na Polskę popierać kandydata, który był rodzonym bratem wielkiego mistrza Zakonu, wrogiego królestwu z polskiemu. Poza tym szkodził Jerzemu Zdenko Lew z Romitala, który rywalizował z nim o spadek po Janie II.
Ostatecznie biskupem wrocławskim został Jakub von Salza i Jerzy, poniósłszy klęskę na tym odcinku, zaczął tym bardziej zabiegać o księstwo opolsko-raciborskie. Znosił się z Fryderykiem legnickim, w tym czasie już swoim szwagrem. Wyprawił się też do Prus Wschodnich, aby tam nakłaniać brata Albrechta do o ugody z Polską. Stamtąd jednak pośpiesznie wrócił na Śląsk, gdy otrzymał wiadomość o śmierci księcia Walentego raciborskiego w 1521 roku, pragnął bowiem być osobiście przy podziale jego dóbr, które przypadały księciu Janowi opolskiemu.
W tym samym niemal czasie miały miejsce ważne uroczystości na dworze królewskim w Pradze, gdzie król Ludwik zaprzysięgał stanom czeskim ich dawne przywileje i gdzie nastąpiła koronacja jego żony Marii. Wokół młodego króla zgromadziło się wówczas w Pradze wiele osób, liczących na jego łaski. Oprócz Jerzego był brat jego, Jan Albrecht, drugi brat - wielki mistrz zakonu krzyżackiego i trzeci - Kazimierz. Ze śląskich książąt zjawili się Karol ziębicki, Kazimierz cieszyński oraz prawdopodobnie książę legnicki, skoro wówczas udało się Jerzemu doprowadzić do nowego układu z trzema współzawodnikami - księciem legnickim, księciem cieszyńskim i burgrabią Zdenkiem z Romitala. Za sumę 40 tysięcy złotych guldenów, z czego każdy z nich otrzymał 13.333 guldeny, zobowiązali się oni zrezygnować ze swych pretensji do księstwa opolsko-raciborskiego na rzecz Jerzego. Jana II na tym zjeździe nie było, gdyż, zajęty przejmowaniem spadku po Walentym z Raciborza, nie mógł przybyć do Pragi.
Nieobecność Jana z pewnością ułatwiała Jerzemu akcję dyplomatyczną. Ludwik II Jagiellończyk, już jako król czeski, potwierdził mu prawa do przejęcia księstwa opolsko-raciborskiego po ewentualnej śmierci Jana II. W tym samym dniu wystawił Jerzy specjalne dokumenty, w których zobowiązywał się w razie uzyskania spadku po Janie przekazać Fryderykowi legnickiemu okręg Byczyny i Kluczborka, które kiedyś w drodze zastawu przeszły w ręce książąt opolskich. Poza tym zawarł z nim jeszcze odpowiedni układ o przeżycie. Uzgodnili oni, że na wypadek bezpotomnej śmierci Jerzego i jego dwóch braci księstwo opolskie miało zostać przekazane książętom legnickim i na odwrót księstwo brzesko-legnickie miało przypaść Hohenzollernowi. W ten sposób zabezpieczył sobie Jerzy możliwość przejęcia dalszej spuścizny po Piastach śląskich.
Wszystkie te układy uzyskały aprobatę króla Ludwika, który starał się jak najbardziej popierać interesy Jerzego, jako że Młody Hohenzollern był przeciwnikiem czeskiej magnaterii i zwolennikiem rządów węgierskich na Śląsku. Toteż z woli Ludwika wyjechał potem Jerzy na Śląsk, aby tam zaprowadzić ład, choć formalnie funkcję namiestnika śląskiego sprawował nadal jego szwagier, książę Fryderyk legnicki. Między innymi miał Jerzy za zadanie zreformowanie systemu monetarnego w Świdnicy. Nie zdążył jednak uporządkować zaczętych już spraw, gdyż nagle odwołano go ze Śląska, w czym znaczną rolę odegrał król Polski, Zygmunt "Stary". W tym czasie bowiem pogłębił się konflikt Polski z Zakonem i Zygmunt nakłaniał swego młodocianego bratanka, Ludwika II, aby otaczał się doradcami spośród własnych poddanych, a księstwa opolskiego nie dawał obcemu Hohenzollernowi, lecz przyłączył je do swego królestwa. Także magnateria czeska, wielce niechętna Jerzemu, domagała się wprost od Ludwika, aby zgodnie z rewersem zmarłego króla Władysława z roku 1510 nie przekazywał Opola i Raciborza w obce ręce, lecz oba księstwa wcielił bezpośrednio do Korony czeskiej po ewentualnej śmierci ostatniego Piasta opolskiego.
Na szczęście jednak dla Jerzego opozycja magnacka, na czele której stał Zdenko Lew z Romitala, została obalona, a miejsce namiestnika królewskiego w Czechach zajął książę Karol ziębicki, który jako wnuk Jerzego z Podiebradu cieszył się tam wielkim uznaniem. Wykorzystał to oczywiście Hohenzollern, który w tym czasie zdołał uzyskać potwierdzenie swych praw do sukcesji opolskiej nawet od cesarza Karola V. Obalenie opozycji czeskiej wzmocniło teraz pozycję Ludwika w Czechach i na Sląsku, przez co zyskiwał również Jerzy. Do czasu wejścia w posiadanie księstwa opolskiego i raciborskiego miał otrzymywać od króla 2 tysiące guldenów rocznie. Ponadto Ludwik II potwierdził prawa Hohenzollerna do zamku i miasta Bogumina, przekazanych mu przez Jana opolskiego. Pozwolił mu też tytułować się księciem na Śląsku i panem Raciborza, chociaż żył jeszcze Jan II. Gdy Jerzy następnym roku kupił od Schellenbergów księstwo karniowskie z miastami Karniów, Głubczyce i Beneszów, król nie tylko się na to zgodził, lecz nadto przekazał mu prawa do włości Wesoła z przynależnościami. Za zezwoleniem królewskim wolno było Jerzemu i jego braciom kupować wszelkie dobra na Śląsku i swobodnie nimi dysponować. Nabył też Jerzy zamek Świerklaniec wraz z miastem Bytomiem, który trzymała w zastawie rodzina Zerotynów. Stało się to jeszcze za życia księcia Jana, w 1526 roku, a zatem na kilka lat przed wymarciem opolskiej dynastii piastowskiej. Sami Jagiellonowie ułatwili przejście księstwa opolsko-raciborskiego w obce ręce.
Zdawał sobie sprawę Jerzy, że narastające sprzeczności polityczne między Zygmuntem "Starym" a Albrechtem, wielkim mistrzem Zakonu, groziły konfliktem zbrojnym, w którym nawet misternie tkana nić planów politycznych Jerzego mogła nagle ulec zerwaniu. Począł zatem sondować polskie zamiary i opinie i wspólnie ze szwagrem, Fryderykiem II legnicko-brzeskim, wystąpił z mediacją w sporze polsko-krzyżackim. Najpierw przedstawił swe plany Zygmuntowi "Staremu", a potem, skoro otrzymał odeń pozytywną odpowiedź, Ściągnął wielkiego mistrza do Legnicy, następnie do Brzegu, po czym razem z Fryderykiem udał się do Polski, gdzie z grubsza uzgodniono warunki pokoju. Wielki mistrz sekularyzował cały Zakon i miał złożyć hołd lenny Zygmuntowi "Staremu", za co Polska godziła się na zachowanie świeckiego księstwa pruskiego w rękach jego rodu. W miarę postępujących rozmów Jerzego z królem Albrecht Hohenzollern zmieniał miejsca pobytu, aby być bliżej Krakowa. Z Brzegu więc przeniósł się do Kluczborka, potem do Bytomia i tu - za pośrednictwem Jerzego oraz Piasta z Legnicy - sygnował wreszcie układ, którego konsekwencją był hołd krakowski.
Książę Jan opolski stał w tym czasie po stronie Jerzego i wspierał go swym autorytetem u króla polskiego. Jerzy potrafił tak się wkraść w łaski starego, schorowanego już księcia, że ten, darząc go pełnym zaufaniem, postanowił nie tylko przekazać mu swe dziedzictwo, ale i wybrać żonę. Jerzy był wdowcem od lat kilkunastu i myślał o ożenku, ale chodziło mu głównie o nowe koneksje polityczne. Tymczasem Jan II wynalazł swemu spadkobiercy partię w osobie córki Karola ziębickiego, która aczkolwiek nie posiadała dużego posagu, była, jak twierdził książę Jan, młodą, urodziwą dziewczyną. Jerzy zamierzał wówczas ożenić się w Polsce, ale kandydatka na żonę miała zaledwie 11 lat i wszyscy z rodziny oraz jego protektor odradzali mu taki związek. Ostatecznie zadecydował o małżeństwie książę Jan, zagroził bowiem Jerzemu, że w razie oporu sam się z panną ożeni, a wtedy wszelkie nadzieje Hohenzollerna na przejęcie księstwa opolsko-raciborskiego były stracone. W roku 1524 więc udał się Jerzy do Ziębic, by poznać przyszłą żonę, a widocznie księżniczka przypadła mu do gustu, bo wkrótce podejmował w Nysie jej ojca, Karola ziębickiego. Tam też doszło do oświadczyn, przy czym Jerzy, prosząc o rękę panny, nie domagał się żadnego posagu. Po wstępnych rozmowach Karol i Jerzy zjechali do Opola, by z księciem Janem osobiście omówić wszelkie sprawy majątkowe. Ślub jednak odbył się nie w Opolu, jak podawali niektórzy kronikarze lecz w Oleśnicy - 9 stycznia 1525 roku. Wesele było raczej skromne, z ważniejszych osobistości byli na nim obecni biskup wrocławski Jakub von Salza, książę Fryderyk legnicki z żoną, kilku panów morawskich, posłowie króla Ludwika II, delegaci miasta Wrocławia, a ponadto wielu innych pomniejszych gości Jan II na wesele nie przyjechał, chociaż z Opola do Oleśnicy nie było tak daleko. Zapewne zimowa pora i mrozy zadecydowały o jego nieobecności.
Związek małżeński, zgodny z wolą księcia Janą, był tylko rodzinnym wzmocnieniem pozycji Jerzego, ale przejęcie sukcesji opolskiej nadal zależało od sytuacji politycznej, w której król Polski mógł odegrać decydującą rolę. Trzeba zatem było za wszelką cenę dokończyć rozpoczętego już dzieła i ostatecznie doprowadzić do ugody między Zygmuntem "Starym" a mistrzem Albrechtem.
Po weselu Jerzego nadal jeszcze prowadzono układy, aż wreszcie w kwietniu 1525 roku zakończyła się cała akcja dyplomatyczna hołdem na krakowskim rynku. W tym Uroczystym akcie brał udział nowożeniec, osobiście trzymając dłoń na polskim sztandarze, co ukazał na swym płótnie Jan Matejko.
Po hołdzie pruskim Zygmunt "Stary" nie tylko nie przeszkadzał Jerzemu w jego planach, dotyczących spuścizny po Janie sam mu jeszcze pomagał. Kiedy w związku ze śmiercią Ludwiką Jagiellończyka w bitwie pod Mohaczem nadarzała się królowi polskiemu dogodna okazja upomnienia się o spadek po bratanka, a przynajmniej o księstwo opolskie, Zygmunt nic w tym kierunku nie uczynił. Nie pomogły namowy królowej Bony, aby wysunął. pretensje do tego księstwa. Odpowiedział jej, że w tak ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazło się państwo bratanka, nie godzi się wyciągać ręki po skrawek jego terytorium. Król miał skrupuły lub obawiał się konfliktu, bowiem całe państwo czesko-węgierskie przechodziło teraz w ręce obcego dynasty, Ferdynanda I Habsburga, do którego miała również należeć ziemia opolsko-raciborska.
Tymczasem na zamku w Opolu książę Jan dożywał ostatnich lat swego życia. O tym okresie jego rządów głucho i w literaturze historycznej, i w zachowanych do dziś źródłach. Być może są jeszcze jakieś ciekawe dane w różnych archiwach Czech czy Austrii, ale trzeba by specjalnej kwerendy dla ich wydobycia na światło dzienne. My musimy się zadowolić tym tylko, co już zostało opublikowane bądź istnieje w naszych archiwach krajowych. Z różnych wzmianek i skąpych informacji możemy wywnioskować że książę zajmował się wówczas głównie sprawami weŹwnętrznymi. Wiadomo też, że nie zerwał więzów z Kościołem katolickim, jak to uczynili Piastowie Legnicy i Cieszyna. Co więcej, traktując luteranizm Jako niebezpieczną herezję, opowiedział się przeciwko reformacji. Postawę księcia wobec szerzących się prądów najlepiej charakteryzują słowa listu, jaki wystosował do papieża Klemensa VII w dniu 10 listopada 1524 roku.
"Zechciejcie nam pomóc - pisał książę - gdy ze wszystkich stron księstwo nasze, którego siedem części od naszych przodków prawem dziedziczenia posiadamy, przez ludzi sekty luterańskiej zewsząd jest otoczone. Ci różne tumulty wszędzie wywołują, przenikają do wszystkich miejscowości wzdłuż i wszerz, depcąc nogami wszystko, co święte. W tym kościele opolskim [...] nie znajdziesz żadnego z wybitniejszych prałatów w ich siedzibach, bo oni żadnego innego nic znają zajęcia, Jak tylko to, w jaki sposób wydobyć największą ilość pieniędzy z beneficjów. Pieniądze te albo bezwstydnie trwonią, albo w grzesznym skąpstwie ponoć w ziemi zakopują, gromadząc skarby dla nadchodzącego antychrysta. Trudno uwierzyć, że niektórzy z nich, do Opola przychodząc po czterykroć, nie odwiedzają świątyni, świętej swej żywicielki, ani żaden w niej mszy nie odprawi. Niejeden, otrzymawszy z tej świątyni bogate prebendy, ani razu w niej nie był, mimo to swą sakiewkę z jej majątku napełnia i brzuch swój wspaniale napycha i tuczy. Tymczasem cała rzesza niższego duchowieństwa jest opuszczona, wyszydzana i żona, tak że my nad nim często bolejemy. Ach! przewrotne obyczaje - wszędzie obelgi na Boga, na świętych, na posty, na święta, wreszcie na święty stan kapłański i na samego najwyższego kapłana rzucają potwarze".
Książę śmiało krytykuje stosunki panujące w Kościele i prosi papieża, by upomniał podległe mu duchowieństwo, nade wszystko zaś żądnych władzy i bogactwa dostojników kościelnych, krzywdzących niższy kler.
Nalega również, by Klemens VII zatwierdził nominację niejakiego Melchiora Przysnowskiego, grożąc, że jeśli papież tego nie uczyni, to książę owego "męża w nauce sławnego" siłą wprowadzi, "a pozostałych, niepożytecznych, którzy są nieobecni w swych siedzibach", przemocą usunie.
Ta bojowa postawa Jana II świadczy wymownie o tym, że choć książę nie zmienił wiary, to jednak widział wiele zła w Kościele i pragnął reform.
W późniejszych latach, nie mogąc już przeciwdziałać coraz silniejszym prądom reformacyjnym, znosił biernie szerzenie się luteranizmu na terenie swego księstwa. Nawet gdy w 1526 roku Karol ziębicki zaczął czynić zabiegi o utworzenie katolickiej partii na Śląsku dla walki z nauką Lutra, książę Jan nie wykazał żadnego zainteresowania tą inicjatywą. Już w tym czasie istniały gminy luterańskie w Opolu, Tarnowskich Górach i Bytomiu. Oczywiście gorliwym zwolennikiem luteranizmu był spadkobierca Jana, Jerzy Hohenzollern, i być może pod jego też wpływem patrzył książę opolski z przymrużeniem oka na postępy nowej religii.
Nie mając potomstwa, pragnął przed śmiercią uregulować szereg spraw administracyjno-prawnych. Wprawdzie panem zwierzchnim całego Śląska był król Czech, ale za jego zgodą mógł książę ustanawiać nowe prawa czy zmieniać dawne, a nawet oddać swe księstwo w obce ręce.
W ostatnich trzech latach swego życia ustanowił Jan II kilka aktów prawnych, będących świadectwem jego gospodarności i dbałości o wszystkich poddanych.
Wydany w 1528 roku tak zwany Ordunek Górny, kodyfikujący prawo górnicze, był pierwszym tego typu dokumentem i jako taki stał się potem podstawą ustawodawstwa górniczego w Polsce i na Śląsku. Z całości ustawy, która składa się z 72 artykułów przebija troska księcia nie tylko o rozwój górnictwa, ale i o życie górników. Poszczególne przepisy biorą ich w obronę przed wyzyskiem ze strony nadzorców i urzędników, określają czas pracy na 12 godzin dziennie, ustalają też dokładnie wysokość płac.
Już wówczas pragnął książę wprowadzić jak gdyby namiastkę ubezpieczenia przez tworzenie specjalnych kas. Otóż w każdą sobotę górnicy mieli składać po dwa halerze na pomoc dla chorych. W Tarnowskich Górach powstała też lecznica dla gwarków. Ponadto ustanowił książę sąd górniczy, od którego można było apelować do sądu książęcego. Dokument kończył się wezwaniem do urzędników, którzy mieli być wykonawcami tej ustawy, by ściśle jej przestrzegali pod grozą srogich kar.
Najwspanialszym jednak pomnikiem, jaki sobie wystawił ten ostatni Piast na Opolu, był wielki przywilej ziemski, który bez przesady można by nazwać konstytucją księstwa opolsko-raciborskiego. Miała ona za zadanie uporządkować różnorakie usta wodawstwo oraz nadać całemu ustrojowi tych terytoriów cechy jednolitości i trwałości. Jednocześnie był to testament polityczno-organizacyjny, zawierający obok rodzimego prawa obyczajowego pewne zapożyczenia z ustawodawstwa Czech i Moraw.
Ów dokument, w 1531 roku, napisany został w języku czeskim, bo taki język obowiązywał w kancelarii księcia opolskiego, a wydano go po raz pierwszy drukiem w Ołomuńcu w 1563 roku. Ogłoszenie przywileju ziemskiego poprzedziły długie starania księcia u króla Ferdynanda, który jako zwierzchnik, dążący do ujednolicenia prawnego wszystkich podległych mu ziem, niechętnie się godził na jakiekolwiek odrębności. Ostatecz nie Jan II zgodę uzyskał i uroczyście ogłosił swym stanom ów przywilej.
We wstępie zwracał się do mieszkańców księstwa opolsko-raciborskiego i oświadczał, że pragnie aby prawa w jego państwie były sprawiedliwe dla wszystkich ludzi - biednych i bogatych, obcych i miejscowych. Każdy mieszkaniec miał znać swoje przywileje i obowiązki, a tych, co by prawo łamali, czekały surowe kary.
Pierwszy artykuł stwierdzał, że oba księstwa są częścią Korony czeskiej i nie mogą być rozdzielone, a mieszkańcy ich mają równe prawa. Artykuł drugi wyznaczał Opole lub Racibórz na miejsce hołdu składanego królowi Czech. W razie zagrożenia każdy mieszkaniec był zobowiązany do obrony granic księstwa pod groźbą utraty swych dóbr i przywilejów. Zamki i miasta Opolszczyzny miały być obsadzane miejscowymi ludźmi. Dla podkreślenia jedności obu księstw książę udzielił im prawa posiadania wspólnego sztandaru (złoty orzeł ze złotą koroną na niebieskim polu) i wspólnej pieczęci (z podobnym emblematem). Po śmierci księcia najwyższą władzą nad krajem miał być sejmik krajowy, zwoływany przez króla Czech lub namiestnika Śląska w Opolu albo Raciborzu, a składający się z przedstawicieli szlachty i wszystkich asesorów sądu ziemskiego. Uchwały tego zgromadzenia miały obowiązywać wszystkich mieszkańców tak jak rozporządzenia królewskie. Nominowanym przez króla namiestnikiem, sprawującym władzę wykonawczą nad obu księstwami, mógł zostać szlachcic mieszkający na terenie księstwa, który przedtem musiał złożyć uroczystą przysięgę, iż będzie postępował zgodnie z wielkim przywilejem ziemskim. Namiestnik był najwyższą władzą, on podpisywał wszelkie rozporządzenia i jemu przesyłano królewskie polecenia. Każdemu mieszkańcowi przysługiwało prawo składania pisemnych skarg na jego ręce i domagania się w określonym czasie odpowiedzi. W razie rozpatrzenia skargi nie po myśli skarżącego poszkodowany mógł apelować do sądu ziemskiego w Opolu w ciągu czterech tygodni. Drugą osobą po namiestniku był kanclerz, kierujący pracą kancelarii księstwa i wystawiający odpowiednie dokumenty. Pisma były płatne, przy czym - rzecz ciekawa - chłopi mieli 50% zniżki.
Dalsze artykuły dotyczyły spraw majątkowych, określały prawa i obowiązki duchowieństwa, które w zasadzie zostały utrzymane w dawnych granicach; jedynie tylko szpitale i przytułki poddano kontroli finansowej namiestnika. Miastom odjęto prawo sądzenia szlachty za przestępstwa popełnione w mieście.
Książę troszczył się wielce o oświatę, nakazując aby starostowie przeznaczali część dochodów na szkoły.
W wielkim przywileju uderza znaczna - jak na owe czasy - postępowość Jana II. Książę brał w obronę chłopów przed nadmiernym wyzyskiem ze strony szlachty. Przede wszystkim zapewniał im prawo nabywania i posiadania ziemi. Ich synowie mieli możność uczenia się rzemiosła. W wypadku zbiegostwa dzieci chłopskie traciły prawo do spadku po rodzicach po upływie roku i sześciu tygodni. Każdy poddany mógł składać skargi na swego dziedzica do sądu ziemskiego lub na ręce starosty. Skargę należało rozpatrzyć możliwie najszybciej i na wypadek krzywdy dać chłopu zadośćuczynienie. Sierotom chłopskim przysługiwało prawo do opieki ze strony dziedzica. Podobną opiekę prawną przewidywały przepisy przywileju ziemskiego dla czeladzi dworskiej.
W ostatnim artykule zajął się książę kwestią żydowską. Od Żydów nie wolno było pożyczać pieniędzy bez zgody namiestnika pod karą przepadku całej pożyczonej sumy. Szereg artykułów ujmowało różne kwestie prawa karnego.
Wielki przywilej ziemski stworzył także podwaliny nowego ustroju sądowego. Najwyższą instancją sądową na terenie obu księstw był wyższy sąd apelacyjny opolsko-raciborski, zbierający się dwa razy do roku w Opolu lub Raciborzu. Posiedzeniom sądowym przewodniczył namiestnik, sędzia ziemski lub kanclerz. Językiem urzędowym rozpraw i wszelkich dokumentów procesowych miał być czeski. Każdy proces musiał się zakończyć w ciągu trzech dni.
Obok sędziego ziemskiego zasiadali również w sądzie ławnicy w liczbie piętnastu. Wszyscy oni musieli należeć do stanu szlacheckiego, mieć swoje posiadłości w księstwie i stale tam mieszkać. Szereg elementów w sądownictwie zaczerpnięto z ówczesnego ustawodawstwa czeskiego, większość jednak przepisów opierała się na dawnym polskim prawie zwyczajowym. Warto dodać, że kompetencje sądu ziemskiego jako najwyższej instancji sądowej w księstwie opolsko-raciborskim utrzymały się aż do zagarnięcia tego kraju przez Prusy. Od czasów Jana II opolskiego kancelaria tego sądu prowadziła stałe księgi, gdzie obok wyroków wpisywano również transakcje, dotyczące kupna i sprzedaży nieruchomości. Wpisów do ksiąg dokonywał notariusz i on tylko miał prawo robienia potrzebnych odpisów. Księgi wyroków miały swoje stare tradycje i uświęcone formuły. Wpisy zaczynały się przeważnie łacińską inwokacją, a potem następowały słowa: "My Jan z Bożej łaski, książę opolski...".
Choć językiem urzędowym kancelarii książęcej i sądu ziemskiego był czeski, to jednak Jan II mówił tylko po polsku. Należy zresztą przypuszczać, iż stałe kontakty książąt opolskich ze stanami czeskimi i innymi książętami Śląska sprawiły, że obaj bracia, Jan i Mikołaj, znali czeski, tym bardziej że wówczas, w XVI stuleciu, różnica między językiem czeskim a polskim była mniejsza niż obecnie.
Historiografia niemiecka lansowała dotychczas pogląd, że ci dwaj książęta mówili tylko po niemiecku. Przeczy temu jednak zachowana w archiwum kapitulnym we Wrocławiu i nigdzie dotychczas w literaturze niecytowana kronika niejakiego Mateusza Scholtissa, który był kanonikiem kościoła kolegiackiego w Nysie i z tych względów mógł znać stosunki panujące w niedalekim, katolickim jeszcze Opolu.
Koła kościelne żywo interesowały się osobą księcia opolskiego, chociażby ze względu na jego stosunek do reformacji. Był to wszak jedyny władca na Śląsku, który pozostał wierny Kościołowi. Mateusz Scholtiss zapisywał w swej niewielkiej kronice to, co jego zdaniem należało do ważnych wydarzeń w życiu politycznym. Śmierć Jana II była niewątpliwie takim wydarzeniem. Scholtiss skreślił o niej wzmiankę, w której mówi wyraźnie, że książę znał tylko język polski.
"W roku pańskim 1532, we czwartek, odszedł Jan, ostatni książę opolski [...]. Sam był zwykł król Ferdynand I o nim mówić, ...że gdyby nie mówił po polsku, byłby niemym bałwanem".
Ta notatka człowieka współczesnego, cytującego ponadto własne słowa księcia, ma dla nas ogromne znaczenie, gdyż przekreśla opinie historyków niemieckich, oparte jedynie na wnioskach pośrednich.
Książę Jan opolski zmarł w dniu 27 marca 1532 roku (w innych źródłach znajdujemy datę 28 marca) i został bardzo uroczyście pochowany w kościele św. Krzyża w Opolu razem ze zbroją i sztandarem. Na nim wygasła linia Piastów opolskich, którą wywieść można od Mieszka Plątonogiego, młodszego syna Władysława Wygnańca, a która na Opolszczyźnie panowała prawie czterysta lat.
Na długo przed jego śmiercią, gdy książę coraz bardziej zapadał na zdrowiu, grono osób zainteresowanych spadkiem po nim pilnie śledziło, co się dzieje w Opolu, i każda poważniejsza słabość Jana wywoływała wśród nich ożywioną korespondencję.
Kiedy w 1530 roku rozeszła się pogłoska o śmierci księcia i dotarła aż do Dessau, mieszkająca tam księżna Małgorzata, rodzona siostra Karola ziębickiego, natychmiast wystosowała list do swego brata do Oleśnicy, zapytując, czy książę faktycznie umarł. Jednocześnie prosiła o przysłanie jej pełnego drzewa genealogicznego, chciała bowiem bliżej poznać swoje koligacje z Piastami opolskimi. Brat jednakże odpisał, że ostatnio był w Opolu i zastał księcia w dobrym stanie zdrowia. Zresztą czekająca śmierci opolskiego samotnika Małgorzata zmarła wkrótce, na dwa lata przed zgonem Jana.
Książę zdawał sobie jednak sprawę, że niebawem będzie musiał pożegnać ten świat, i dlatego obok uregulowania wszelkich kwestii prawno-administracyjnych księstwa opolsko-raciborskiego wyposażył bogato w ostatnim roku swego życia kolegiatę opolską, mając na uwadze przyszłe modły pośmiertne za swą duszę.
W specjalnym dokumencie, wydanym dla kolegiaty, potwierdził wszystkie poprzednie darowizny i prawa, gdyż dotyczące ich dokumenty uległy spaleniu w wielkim pożarze miasta w 1514 roku. Oprócz księcia podpisał ów akt biskup wrocławski, Jakub von Salza. Jan II czynił nowe nadania, przekazując między innymi zgromadzeniu dom murowany naprzeciw szkoły. Wyrażał też życzenie, by jego ciało pochowano w prezbiterium wielkiego ołtarza kolegiaty
Książę od dawna ten właśnie kościół otaczał specjalną opieką. Już w 1480 roku wraz z bratem Mikołajem i matką Magdaleną przekazał kanonikowi świątyni, Jakubowi Wieruszowi, dom murowany obok cmentarza. W cztery łata potem ufundował tam nowy ołtarz, przyznając równocześnie kolegiacie prawo pobierania 10 florenów rocznie z wójtostwa Leśnicy i kilku wsi. Fundację tę potwierdził w dniu 24 maja 1485 roku biskup Jan Roth. Nic więc dziwnego, że właśnie w kolegiacie chciał książę znaleźć miejsce wiecznego spoczynku. Gdy zatem zmarł w Raciborzu, zgodnie - jego życzeniem sprowadzono zwłoki do Opola i tutaj uroczyście pochowano w ulubionej świątyni.
O spadek po Janie II najbardziej zabiegał, jak wiemy, Jerzy Hohenzollern i początkowo wydawało się, że faktycznie on przejmie całą spuściznę po księciu zarówno w nieruchomościach, jak i w ruchomościach. Dwa ważne wydarzenia jednak utrudniły mu wyrzeźbiono górnośląskiego złotego orla na tle niebieskim oraz herb księstwa opolskiego. U dołu zamieszczono łaciński napis:
"Roku pańskiego 1532 dnia 27 marca odszedł sławny i znany książę, Pan Jan na Śląsku, książę ostatni Opola i Głogówka, a także pan Raciborza, wobec Boga i ludzi pobożnością i dobrodziejstwami wielce zasłużony. Amen".
Ta płyta przetrwała do dziś i obok baszty książęcego zamku na Pasiece jest wymownym świadectwem polskości Opola i całej ziemi opolskiej. Dla Niemców stary zamek piastowski był trudnym do zniesienia zabytkiem przeszłości, toteż w 1930 roku dokonali rozbiórki budowli, pozostawiwszy tylko basztę."Nie wiedzieli, że strzeże ona wielkiej tajemnicy, że u jej stóp. głęboko ukryte pod ziemią, tkwią do dziś resztki słowiańskiego osiedla. A odkryli je właśnie ci, co pragnęli zniszczyć tu doszczętnie wszelkie ślady polskości".
Jan II nigdy się nie ożenił i nie miał następców. Powodem według wiarygodnych źródeł była impotencja. W związku z tym dwór książęcy w Opolu na wiele lat przed śmiercią Jana stał się miejscem rywalizacji różnych władców mających nadzieję na intratny spadek. Każda choroba Jana z miejsca powodowała ożywioną korespondencję między zainteresowanymi i ich nerwowe ruchy. Kandydatami do objęcia schedy po bezdzietnym księciu byli królowie czescy (po 1526 roku byli to Habsburgowie), burgrabia Pragi Zdenko Lew, Kazimierz II cieszyński i Fryderyk II legnicki. Początkowo najmniejsze szanse dawano jeszcze jednemu kandydatowi - księciu Jerzemu Hohenzollernowi. Potrafił on jednak uzyskać poparcie Ludwika Jagiellończyka, a zwłaszcza wejść w łaski starzejącego się Jana. Sprawa następstwa pogmatwała się wprawdzie po 1526 roku w związku ze śmiercią Ludwika i objęciem tronu czeskiego przez Ferdynanda I Habsburga. Dopiero układ praski z 17 czerwca 1531 i 183 333 guldenów przekonały króla czeskiego na postawienie na Jerzego Hohenzollerna. Habsburgom chodziło przede wszystkim, by cały olbrzymi majątek ruchomy Jana dostał się w ich ręce, co też istotnie Ferdynand zagwarantował sobie w układzie praskim.
Inne żródła podają że ze związku z nieznaną z imienia kobietę - wspomina o niej m.in. kronikarz Mateusz Scholtiss, a także - jako o wdowie - wspomina margrabia Jerzy Hohenzollern i z tego związku urodziła się:
córka (istnienie niepewne), wspomina przez margrabiego Jerzego Hohenzollerna w swej korespondencji.
Ostatni opolski Piast Jan II "Dobry" zmarł bezpotomnie 27 marca 1532 w Raciborzu, a został pochowany w kościele św. Krzyża w Opolu.
W 1497 roku, po śmierci brata, przejął także panowanie nad Niemodlinem. Ścięcie Mikołaja II, będące następstwem wydarzeń na zjeździe Piastów śląskich, o mało nie doprowadziło do wojny domowej. Rosnący spór załagodził król Władysław Jagiellończyk oraz sąsiedzi księcia, którzy odmówili mu wsparcia militarnego.
Zajął się więc dalszą rozbudową włości. W kolejnych latach przyłączył do swojego księstwa Bytom, zamek w Świerklańcu, ziemię kozielską. Po jakimś czasie zaczął się starać także o zajęcie ziem raciborskich, rządzonych do tej pory przez Przemyślidów. Kroki w tym kierunku podjęto już dekady wcześniej, w 1474 roku, jednak do owocnego porozumienia doszło dopiero w 1511 roku, gdy zgodził się na to ówczesny władca tych ziem - Walenty. Po jego śmierci, a było to w 1521 roku, Jan II przejął jego tereny na własność.
W polityce lokalnej Piast starał się raczej utrzymywać poprawne kontakty ze wszystkimi sąsiadami, spory załatwiając drogą dyplomacji (choć nie wszystkie). Skłaniał się jednak bardziej ku polskiej, niż czeskiej czy niemieckiej tradycji, dlatego ze szczególną atencją traktował stosunki z kolejnymi władcami ówczesnej Rzeczypospolitej: Janem Olbrachtem, Aleksandrem Jagiellończykiem i wreszcie Zygmuntem Starym.
Władca dbał także o swoje włości nadając liczne przywileje. Do najbardziej znanych należał przywilej gwarecki (dla górników i pracowników przemysłu wydobywczego), czyli Ordunek Górny z 1528 roku, wydany w Opolu. Przywilej dawał zgodę miastom i działaczom na wydobycie kruszców, od których książę pobierał stosowny procent.
W tym czasie, właśnie dzięki temu dekretowi, powstałe niedawno Tarnowskie Góry mogły się szybko i sprawnie rozwijać. Istniała tam bowiem kopalnia srebra, którą do dziś można zwiedzać jako zabytek techniki. Krótko przed śmiercią Jan II Dobry wydał także dokument chroniący chłopów przed nadmiernym uciskiem fiskalnym ze strony szlachty.
Po jego śmierci księstwo opolsko-raciborskie (w 1532 roku), w wyniku różnych machinacji politycznych (dokonywanych jeszcze za życia księcia), schedę po nim, za zgodą króla czeskiego Ferdynanda I Habsburga (i przy wsparciu Jagiellończyka), przejął Jerzy Hohenzollern. Majątek ruchomy zgodnie ze wcześniejszymi układami został natomiast wywieziony do Wiednia.
Jan II dbając o gospodarczy rozwój swojego władztwa wydawał liczne przywileje, z których największy rozgłos zyskał zawierający 72 artykuły "Ordunek Gorny" z 16 listopada 1528 roku. Wydany w Opolu dokument był przywilejem gwareckim mającym na celu rozwój górnictwa kruszcowego, które wydatnie zasilało skarb książęcy. W zamian za przywileje dla miast i gwarków, książę otrzymywał część zysków z kopalni. Wtedy również powstały m.in. Tarnowskie Góry, które dzięki temu przywilejowi stały się jednym z większych miast Górnego Śląska. Na rok przed swoją śmiercią w 1531 roku Jan II wydał też przywilej ziemski, w którym brał m.in. w obronę chłopów przed uciskiem ze strony szlachty (tzw. Przywilej Hanuszowy).
Jan trwale wpisał się w dzieje swego księstwa i jego mieszkańców. Dla Tarnowskich Gór ma znaczenie fundamentalne: wraz z margrabią Jerzym von Ansbach założył nasze miasto.

Żródła:
"Książęta piastowscy Śląska" - Zygmunt Boras.
Jan II Dobry w "Wikipedia"
Jan II Dobry w "Montes Tarnovicensis"
Jan (Janusz) II Dobry (opolski) w "Poczet.com", autorstwa: Michała Szustera
PANOWIE NIEMODLINA w "ZAMEK W NIEMODLINIE"
19-01-2023